sobota, 16 marca 2013

Epilog

*Pięć lat później*
-Witamy państwa dziś z nami Amy Jackson ah przepraszam Horan.
Doskonale ją pamiętamy i nigdy nie zapomnimy. Zmieniła znaczenie słowa skeating.
Udowodniła, że to nie tylko sport dla chłopaków.
Dała przykład walki o marzenia. Po mimo wypadku nie poddała się.
Walczyła o to na czym jej zależało. Przełamała szowinizm.
Zapraszamy Amy!!!
-Hej-przybiłam piątkę z prowadzącym
-Usiądź-pokazała ręką kanapkę
-Dziś jest 23 kwietnia jakaś szczególna data-poruszała zabawnie brwiami a ja się zaśmiałam
-Skąd wiesz-uśmiechnęłam się
-A tak zgadywałam
 
Dziś mija druga rocznica ślubu. Mojego i Nialla. Pobraliśmy się po trzy letniej znajomości.
Pięć miesięcy przed ślubem okazało się, że jestem w ciąży. Więc do ślubu z brzuchem
 szłam i to ogromnym.Bliźniaki Julia i Justin.
Julia-mój drogi mąż zadecydował tak i koniec kropka (jak on to ujął)
Justin-po moim najlepsiejszym best frendzie
Chrzestnymi Julii są  Liam  i Krista
Justina Justin i Lucy (powiedzmy, że koleżanka Nialla z dzieciństwa)
Dziadkowie Maisie zmarli rok po naszym ślubie. Nie zastanawialiśmy się długo.
Adoptowaliśmy małą. Pomagała i pomaga przy bliźniakach bardzo dużo.
Największym zaskoczeniem było w ciągu mojego młodego życia
a dokładnie miało to miejsce rok po zawodach. Powrót Kristy.
Wróciła i zostanie na zawsze w końcu trzyma ją David i mały Nathan. W wieku bliźniaków.
Megan i Harry również się pobrali tworzą szczęśliwą parę spodziewającą się dziecka.
Louis i Zayn dalej szukają szczęścia a kto ich wie może oni są gejami czy coś.
Ale spoko ja nie wnikam.
Liam zaręczył się z niejaką Polą Snick
One Direction zakończyło rok temu swoją karierę. Nie pracujemy mamy tyle kasy, że się w głowie
przewraca. W końcu ja wygrałam 2 miliony a mój mąż zarobił kolejne tyle.
 
Sprostowanie;
 
My life=
 
 

Rozdział 47

Dziś maiłam pierwsze ćwiczenia. Nie było źle parę ćwiczeń na nogi, jakieś na plecy. Ogółem dużo chodzenia. Już truchtam!!! Mój chłopak dzielnie podtrzymywał mnie na duchu. Kocham go <3
Po tygodniu stanęłam na deskę i zaczęłam na niej jeździć z początku wolno i bez szaleństw. Następnego dnia już szalałam. WRÓCIŁAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Obecnie znajduję się w Californi na zawodach "skeate power", tak to zawody.
Główna nagroda 2 miliony$. Jestem 15 co oznacza dokładnie połowę.
5.......9.........13........12.........13........14...............AMY JACKSON!!!!!
Szczerze, bałam się cholernie. Nie chciałam wylądować po raz kolejny w szpitalu. Prawdą jest,
że ćwiczyłam ale nie wykonałam jeszcze tego mc twist'a. W sumie raz się żyje. Najwyżej umrę. Wstałam z ławki, popatrzyłam w stronę trybun.
Chłopaki, Niall, Georg, Maisie, Kevin, mama, tata...
Stanęłam na deskę i zaczęłam. Z prostymi trickami nie miałam problemu.
 Stanęłam na rampie od tego zjazdu zależało moje życie. Zawahałam się i zjechałam....chwila zawahania........udało się!!!!
Zjechałam na kolanach z rampy po chwili włączył się słuch i usłyszałam burzę braw.
Każdy pamiętał moją wcześniejszą próbę i jak to się skończyło.
 Lol udało mi się i jeszcze dostałam max punktów.
Podeszłam do trybunów i pochłonęłam się w big hag'u. Czułam jakby czas się zatrzymał
dopiero po kilkunastu minutach odzyskałam trzeźwe myślenie. Cieszę się...to mało powiedziane...
nie da się opisać tego uczucia. Zobaczyłam Max'a zmierzającego w naszym kierunku. Wyswobodziłam się z uścisku i podeszłam do faceta.
-Gratuluję, wiedziałem, nie wątpiłem że ci się uda. No może troszkę-zaśmiał się
Obdarowałam go ciepłym uśmiechem i mocno przytuliła-Muszę lecieć do zobaczenia-pomachał mi
-Pa!!!-odmachałam
Z niecierpliwością czekałam na zakończenie. Miałam najwięcej punktów byłam niemalże pewna wygranej. Nie pomyliłam się. Pierwsze miejsce bicz i tyle kasy.
Co ja z nią zrobię, a tam coś się wymyśli.
Stanęłam na najwyższym stopniu. Z oddali zobaczyłam płaczącą matkę, nie no przesada.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy w sumie to nic dziwnego.
Kwiaty....puchar.....czek...a na nim piękne sześć zer. Stałam tam z pół godziny.
Ciągle o coś pytali i robili zdjęcia. I tak jutro miałam być w jakimś programie i opowiedzieć co i jak.
         Jak ten cały cyrk się skończył podążyłam do salonu tatuaży i zrobiłam sobie małą kokardkę na nadgarstku. Mama cały czas ryczała a ojciec chodził dumny. Sama byłam z siebie ogromnie dumna. Nie pełna dwa miesiące temu stanąć na deskorolce nie umiałam a tu wygrywam największe zawody w Stanach. Dalej nie mogę uwierzyć, że to się zdarzyło na prawdę a nie, że zaraz się obudzę ze śpiączki w szpitalu. Bo przespałam rok i nikt o mnie nie pamięta i że jutro miał być mój pogrzeb.
Taka tam pamiątka. Po drodze do hotelu zatrzymało nas parę osób nie którzy mi gratulowali i chcieli zdjęcia i autografy ale i tak znaczna większość i tak podchodziła do chłopców.
 
 

 

 
 
 

piątek, 15 marca 2013

Rozdział 46

Obudziłam się i od razu przeniosłam wzrok na moje ręce. Wyglądały pięknie, gips czarny od nadmiaru autografów wart jest teraz z jakieś milion. Prawa ręka popisana markerem. Wyglądam zajebiście. Obudziłam mojego lokatora (czyt. Niall) i zaczęliśmy się ubierać. Za godzinę miała przyjść szkoła, dziś pisaliśmy testy końcowe. Do balu zostało pięć dni. Of cours idę z blondynem. Oboje idziemy od razu w trampkach, a co se będziemy. Sukienkę idę jutro wybrać   z Megan.Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół, nasz cel lodówka. Z racji tego, że wyrobiliśmy się szybko z poranną toaletą mieliśmy czterdzieści minut na śniadanie. Po zjedzeniu ogarnęliśmy burdel. Uporaliśmy się w porę bo gdy skończyliśmy zadzwonił dzwonek. Oznajmujący, że Frank przybył. Nawet łatwy ten test, tsa zobaczymy po punktach czy taki łatwy. Napisaliśmy w godzinę. Frank wyszedł a my zabraliśmy się za obiad. Postawiliśmy na frytki z maka. Nie ma to jak zamówić obiad, wykończyło mnie to. Po naszym własno ręcznie robionym obiedzie pojechaliśmy do szpitala. Od początku wakacji miałam zacząć ćwiczenia. Teraz poszliśmy do Maisie. Posiedzieliśmy u niej do wieczora. Po odwiedzinach postanowiliśmy pojechać do chłopaków. Ciekawe czy jeszcze żyją.

No i mamy bal, długo szukałam z Megan sukienki. Obie wybrałyśmy przed kolano. Cała banda miała parę. Louis poszedł z jakąś Anne, Zayn z Vanes, Liam z Hayely (ale prą nie są....jeszcze), Harry z Megan i Niall wiadomo JA! Reszta moich ziomków też ma jakieś partnerki (ale to mało istotne)
To, że jesteśmy na privie nie zmienia tego, że chodzimy do szkoły (w przenośni)

Siedziałam z moim księciem w czarnych trampkach na kanapie i wcinaliśmy kwaśne żelki robiąc przy tym dziwne miny. Czekaliśmy aż wybije 16, aby w tedy wyjechać z domu i zrobić wejście smoka na tą zapiziałą salę. Awe wybiła!!
Ubrana w sukienkę i kremowe trampki zeskoczyłam z kanapy. Mój ubiór ozdabiał kremowy gips. Czemu kremowy - założyłam coś typu kaftan na moją rękę. Zajebiście będzie się tańczyło.
 Mój chłopka w czarnym garniturze i czarnych trampkach otworzył mi drzwi.
Zakluczyłam drzwi
i podążyłam do auta.
      W holu stała cała czwórka z partnerkami. Widocznie czekali tylko na nas, uśmiechnęliśmy  się  głupkowato i ruszyliśmy do sali gimnastycznej, w której odbywał się bal. Zatrzymaliśmy się po drodze zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie. Ja oczywiście ustawiłam się tak by nie było widać gipsu.
Pomimo bolących pleców dałam radę i bawiłam się świetnie. Tańczyłam z większą częścią płci przeciwnej z tej szkoły. Ale to nie zmienia faktu, że najwięcej i tak tańczyłam z moim blondynkiem
Miny tych dziewczyny- bezcenne.


Koniec zakończyłam edukacje. Zakończenie poszło w miarę sprawnie trochę łez, śmiechu rozstań.
Już czuję ten powiew wolności, leniuchowania....chociaż zaraz zaraz nie dla mnie. Te lato będzie moim najpracowitszym mam zamiar wrócić na deskę i wygrać te jebnięte zawody. Nie poddam się
o nie! Od rana zaczynam ćwiczenia. Będzie to seria zabiegów na plecy i nogi. Potem na utrzymanie równowagi i powrót na cztery kołka i kawałek drewna. Cieszę się, że we wszystkim mam wsparcie
u Niall'a. Wspiera mnie i podtrzymuje na duchu. Niby tylko słowa a tyle dają i pomagają.

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 45

Wszyłam ze szpitala, niosąc pod pachą przeróżne prezenty od "fanów". Nie zaprzeczam, podoba mi się ta "sława"Powiew chłodnego powietrza od razu oblał moją twarz. Uśmiechnięta ruszyłam z moim ukochanym w stronę auto. A następnie mojego pustego domu. Jakoś nie cieszyła mnie to propozycja. Mieszkania samej.
Dojechaliśmy cali i zdrowi, pomińmy to, że prawie rozjechaliśmy jeża i kota.
Wysiadłam skierowałam się do drzwi. Otworzyłam zamek kluczem i weszłam do środka. Nic się nie zmieniło. Blondyn postawił walizkę w korytarzu.
-Nareszcie w domu-stwierdziłam. Po sekundzie poczułam ciepły oddech chłopaka na moim karku. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Nie chciała aby mnie zostawił, naj normalnie w świecie bałam się. Czego samotności, tego, że znowu będę sama w tym wielkim domu. Nie będę miała do kogo zwrócić się o pomoc radę. Kogoś kto będzie mi wpierał swoje przekonania. Kogoś kto narzeka że mam wiecznie bałagan. Zwyczajnej bliskości, którą dostałam na dwa trzy miesiące. Z jednej strony dobre i to a z drugiej to za mało.
Postawiliśmy na nudny wieczór przed telewizorem. Kto by pomyślał, że można tak mocno kochać
w wielu (już nie długo) 17-stu lat. Rozłożyliśmy się na kanapie z górą popcornu i setką żelek.
Usiadłam pomiędzy nogami blondyna, ten obiął mnie pod pachami i splótł nasze dłonie. Siedzieliśmy tak wpatrując się w ekran telewizora. W połowie filmu Niall chwycił czarny marker leżący na stoliku obok kanapy. Na naszych splecionych dłoniach narysował serce. Było to takie słodki. Rozplotłam uścisk, nie przypominało to serca. Ale gdy złącze rękę z blondynem powstaje idealne. Uśmiechnęłam się do niego i czule pocałowałam. Chwyciłam marker aby odłożyć go na półkę
Kiedy zobaczyłam napis na markerze zbladłam
-Co ci- spytał mnie chłopak
-Ten marker utrzymuje się miesiąc
-Peszek-wzruszył ramionami- A właśnie, zapomniałbym. Za dwa dni jest jakaś tam impreza. Bądź gotowa na 17-powiedział
-Rozumiem, że nie mam wyjścia i muszę iść-spytałam
-Tak-wyszczerzył się
-I tak bym poszła-wzruszyłam ramionami
-Jest tylko jedno ale
-Ale????
-Strój wieczorowy
-No spoko
-W twoim przypadku składa się on z między innymi z szpilek
-Posrało???-spytałam z łagodną miną
Ten w odpowiedzi posłał mi przepraszające spojrzenie. Przewróciłam oczami ale zgodziłam się tam pójść. WTF ja na szpilkach, tak raz spędziłam dzień ale to po skeate parku łaziłam.
Posiedzieliśmy z Niall'kiem do 22. I poszliśmy spać, chłopak został u mnie, myślę, że często będzie zostawał
*impreza*
Było dużo, dużo sław. Z wszystkimi fajnie się gadało. Nie było jakiś tam rozpieszczonych gwiazdeczek co było fajne. Moja lista kontaktów w telefonie wzrosła o jakieś 50 nowych ikonek.
Część  imprezy przegadałam. Jednak większość jej przetańczyłam. Nogi mi od tych butów odpadają, ale zdjąć ich nie mogłam i dziękowałam Bohowi za to, że pod koniec puszczali same smęty. Cały czas towarzyszył nam blask fleszy. Nie odbyło się bez pytań o moją rękę. W tedy z blondynem splataliśmy ją a inni tylko kiwali głowami i robili uuuuuuuu bądź awwww <3

Maisie odwiedzamy codziennie w szpitalu, nie długo ma wyjść. To będę ją odwiedzać w domu pff co za problem. Nie długo upragnione wakacje. Dla innych czas wypoczynku dla mnie intensywnej pracy. Pod koniec wakacji będę już jeździć jak nie szybciej. Zobaczycie!!! Dostałam....tego kolesia od rehabilitacji.....nie wiem jak to się nazywa :P. Mądra ja.

Następnego dnia w gazetach zazwyczaj na pierwszej stronie "Amy Jackson w szpilkach" lub
 "Nowy tatuaż Niall'a Horan'a (1D)''
Po tym wieczorze stwierdzam jedno w szpilkach następnym razem to ewentualnie do ślubu pójdę!!!!






______________________________________________________________________
Strój Amy z imprezy, poszalałam nie ma co <33



poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 44

Koniec roku szkolnego wypada 20 czerwca. 13 jest bal absolwentów, a 17 moje urodziny!!!
Te pół roku to zdecydowanie najlepsze lata mojego życia. Kochamy się z blondynem każdym dniem mocniej. Megan i Harry nareszcie są razem trwało to pięć miesięcy ale udało się i teraz tworzą udaną parę. Co do reszty one direction. Zayn zaczął chodzić z Vaness (tak tą z którą był na zeszłym balu), Louis i Liam jak na razie ciągle wolni. Chociaż co do Liam'a to nie długo może ulec zmianie. Zakochał się w Hayely, fajna dziewczyna ale jak dla mnie a bardzo "różowa", w znaczeniu dziewczęca. Taka z tych "Barbie" a tak się składa, że to jej ksywka.
Ale nie zważając na różowy to nie plastik.

Moja kariera z deską dobiegła dwa miesiące temu końca. Podczas próby wykonania mc twist'a 540 nie wylądowałam na desce ale na plecach. Skończyło się to złamanymi nogami, lewą ręką,
lekkim wstrząsem mózgu, siniakami i blizną na kostce. Na szczęście nie złamałam kręgosłupa. Pielęgniarki określiły mój wypadek jako najgorszy jaki wydziały.
Niby łatwy trick ale weź se go kuźwa wykonaj.
Po tym wypadku dwa miesiące leżałam w szpitalu, w tym tydzień w śpiączce,  podczas pobytu straciłam sponsora. Współczuli mi i wg ale nie płacą mi za leżenie. Siedzieć też mogłam ale to bolało. W ciągu dwóch miesięcy spędzałam z Niall'em więcej czasu niż z rodzicami. No a jakby inaczej. Po moim wypadku matka pochłonęła się pracą. Wróciła do dawnego trybu z różnicą, że w Londynie a nie w New Yourk'u. Jednak to i tak nic nie zmieniło. Czasami mnie odwiedzają (oboje) ale to tak w co drugą niedzielę. Babcia przychodziła codziennie, tak na godzinkę. Codziennie przychodziła Megan i chłopaki. Nawet Kevin się pojawił.
Niall jest przy mnie zawsze, mamy nawet razem lekcje. Przez upadek nie wróciłam do szkoły a, że to ostatnia klasa nie mogłam sobie dać wolnego. Szkoła przydzieliła m korepetytora. Ogółem to mi i chłopakowi. 1D po trasie nie wrócili do szkoły. Wrócili na priva. Chłopaki mieli swojego ale z racji że blondyn przebywał ciągle ze mną w szpitalu, on można rzec tak mieszkał. Często zostawał na noc. Pielęgniarki bardzo go polubiły a dziewczynka, która ze mną leży go kocha (fanka <3).

               Dziś (3 czerwca) wreszcie opuszczam szpitalne mury. Każdej nocy intensywnie myślałam nad tym co dalej. Co będę w życiu robić. Faktem jest, że odziedziczam w spadku po dziadku fabrykę czekolady, ale to dopiero za 10 lat. Zawsze mogę iść na studia prawnicze i pójść w ślady rodziców, chociaż  nieeeeeeeeeeeeeeeee. Mądra to aż tak nie jestem. Miałam zamiar wygrać zawody w skeatingu  między narodowe i wygrać główną nagrodę- 2 miliony $, nie mała kwota.
Doszłam do wniosku, że nie zrezygnuje ze swoich marzeń. Całe życie marzyłam o tych zawodach.
Nie poddam się teraz, nie ma takiej opcji. Będę ćwiczyć, trenować uda mi się. Z małą pomocą dam radę. Wrócę na tą pieprzoną deskę i udowodnię wszystkim co nie wierzą, że nie mieli racji. Nie dam im tej satysfakcji.
-Na razie mała-poczochrałam Maisie.
                                    Maisie- dziewczynka 7-letnia, leżała ze mną na oddziale.  Wielka fanka one direction. Polubiłam to dziecko. Stała się moją młodszą siostrzyczką. Zacieszała, że będzie spokrewniona z one direction jak weźmiemy z Niall'em ślub. Jej rodzice wyjechali na stałe do Azji. Oddając ja jej babci oddali ją na zawsze. Nie ma z nimi kontaktu. Mieszka z babcią, dziadkiem.
 Ma brata ma on już 19 lat. Mógł nią za adoptować ale jak on to ujął  "Nie chce mieć ciężaru".
Jaki z niego brat a w przyszłości (jaki będzie) ojciec.Dziadkowie są już starzy i dziewczynka wie,
 że prędzej czy później trafi do domu dziecka. Jest taka silna, pomimo swojego wieku.
 Co jej się stało, że trafiła do szpitala otóż:
Jechała z bratem na motorze i ten wpadł w poślizg i wylądowała na murze. Mu nic nie jest poza zwichniętą ręką. Mała ma złamaną nogę i wstrząs mózgu. Też zapadła w śpiączkę ale tylko na dwa dni. Trafiła po mnie na odział, ale że ja byłam w śpiączce to nie za bardzo wiem jak i kiedy.
Widziałam jej brata kilka razy ale musiał wyjechać do Francji do pracy. Dziadkowie przychodzili
w tej porze co moja babcia. Głównie to oni rozmawiali ze sobą o jakiś sweterkach i kotletach.

-Nie chcę żebyś szła- zawiesiła usta w podkówkę. Tak ona jeszcze zostaje z tym wstrząsem.
-Będę cię odwiedzać, będę miała łatwiej bo już nie mam zagipsowanych nóg- uśmiechnęłam się. Mała nie chętnie ale odwzajemniła go.
-Już, możemy iść- wparował do sali Niall, pocałował mnie w policzek a małą w rączkę. Na co ta oblała się małym rumieńcem.
-W porządku chodźmy. Do zobaczenia maleńka-poczochrałam jej włosy
-Ne mów tak jeztem duza- sepleniła
-No tak zapomniałam. Wybacz mój błąd
-Będę tęskinć- powiedziała
-Wrócę
-Obiecujesz
-Obiecuje- przyłożyłam rękę do serca
Blondyn wziął moją walizkę i wyszliśmy z sali.

__________________________________________________________________________________

To mnie rozwala heheszki :P