czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 31

Wysiedliśmy z samolotu. Nie było na razie żadnych fanek. Nie było z prostych przyczyn. Przylecieliśmy o innej godzinie, na inne lotnisko, innym samolotem.
Skierowaliśmy się na parking. Wzięliśmy taksówki i pojechaliśmy do hotelu.
Nie zaprzeczę, pokój jest ogromny.
Trzy łóżka piętrowe, dwie dość duże kanapy, jedno małżeńskie.
Ja z Niall'em od razu rzuciliśmy swoje rzeczy na łóżko.
Reszta zaczęła się kłucić, kto gdzie śpi.
Po 20 minutach tej jakże mądrej kłótni wydarłam się
-Dobra stop!!!- wszyscy momentalnie się na mnie popatrzyli. - Zażądam, Harry, Louis kanapa. Liam, Zayn, Josh druga. Justin dół, David góra. Michel dół, Meg góra. I nie ma NIE.
Nie słyszałam sprzeciwu. Wszyscy rzucili rzeczy na swoje łózko.
-Idziemy na plaże-zaproponował Josh
-No-zgodził siękażdy po kolei.
-Pierwszy!!!!-wydarł się Zayn lecąc do łazienki. Dobrze, że są dwie.
 No ale do drugiej pobiegł Maichel. I w taki sposób przed łazienkami ustawił się kolejka.
 Do której ani mi ani Megan stawać się nie chciało.
-Po czekamy se- machnęła ręką
-Zero problemu-dodałam
Z rozbawieniem patrzyłyśmy jak chłopaki się zbierają. Oni latają a my siedzimy na łóżku
(moim i blondynka). Po 12 minutach chłopaki stali gotowi.
-Idziemy-zarządził Louis
-Ekhem- chrząknęła Meg. Chłopki na nas spojrzeli i przewracali oczami.
-Dojdziecie- Uzupełnił Zayn
-Och, dziękuje ,łaskawco-powiedziałam z wyrzutem
-Ależ proszę- rzucił i wyszli.
-Niall!-zawołałam gdy wychodzili-weź Amlly- ten rzucił "ok", chwycił świnkę i wyszli.
Nie wiem co oni sobie myśleli ale po 10 minutach obie byłyśmy gotowe.
W przeciwieństwie do Londynu tu było co najmniej 26 stopni.
Meg miała na sobie białą bokserkę, przez którą prześwitywał jej czarny strój,
i niebieskie szorty do tego japonki. Włosy miła zaczesane w luźnego kłosa na bok.
Ja przebrałam się w czerwoną koszulkę "William Skeate" dżinsowe krótkie spodenki i trampki.
 Plaża plażą ale ja w trampka zawsze. Chłopaki z resztą też w trampkach poszli.
Na plaży były tłumy. Chłopaków nie trudno było znaleźć. Z oddali było słychać ich dzikie okrzyki. Znaleźli miejsce na wzgórzu, gdzie nikogo oprócz nich nie było.
 Chłopaki zawzięcie o czym dyskutowali. Już chciałam się pytać o czym ale mnie uprzedzili.
-Amy pokaż tatuaż-rozkazał Justin
Tak mam tatuaż, ale legalnie rodzicie wiedzą. Ba byli ze mną w salonie jak se go robiłam.
 Był to napis u dołu pleców po lewej stronie. Mały mam ten tatuaż, nawet bardzo mały.
 Było to to czym się kierowałam w życiu, no może nie do końca.
-Chcesz to moje ci powtórzyć moje motto
-To nie motto-zauważył David
-Oj, cicho-nakazałam
-Więc-ciągnął Justin
Zdjęłam koszulkę i się odwróciło. Usłyszałam ciche śmiechy, w końcu nie wytrzymałam
i sama zaczęłam się śmiać.
-Posujesz do Horana- zauważył Liam
-Z niego też taki żarłok- zapytał Josh
-I to jaki-powiedział Liam
-Co jest tam napisane- droczył Niall
-"Śpij aż będziesz głodny, jedz aż będziesz śpiący"-odpowiedziałam z poważną miną
. Ale widzą jego wyraz twarzy wybuchnęłam śmiechem
-Wyjdź za mnie- powiedział dalej z zdziwioną miną
-Za parę lat-uśmiechnęłam się
Do wieczora  posiedzieliśmy na plaży. Nie odbyło się bez prośby o autografy od chłopców
i zdjęcia z nimi. Było też paru paparazzi. Ale każdy wiedział czego się spodziewać.
 W końcu to One Dierction!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

środa, 27 lutego 2013

Rozdział 30

Tak, jak zapewniał mnie Harry rano pojechaliśmy do tego lasu. Po długich poszukiwaniach, znaleźliśmy go na trawie pod ławką. Musiał mi wypaść jak wyciągałam kase.
Te dwa tygodnie, no nie całe dwa tygodnie. Minęły bardzo szybko.
Ciągle chodziłam m na skeayt park. Bywałam tam codziennie, wychodziłam z chłopakami (1D) 
albo sama z Niall'em. W ciągu tego czasu poszliśmy na naszą pierwszą randkę.
Nie było to nic wielkiego. Po prostu poszliśmy do MSC i do wesołego miasteczka.
W niedzielę rano mieliśmy samolot na 9. Teraz jest 14.20 (sobota).
 Jutro wyjeżdżamy a ja się jeszcze nie spakowałam.
Chwyciłam walizkę, i zaczęłam wyjmować ciuchy z szafy.
 Głównie same szorty, i bokserki. W ciągu dwóch godzin byłam spakowana.
Z Amlly nie było problemu. Poleci z nami. Nie zostawię jej przecież samej.
A babcia świnią się zajmować nie będzie. Posiedziałam resztę dnia w domu.
 O 22.10 poszłam spać.
Budzik na stawiłam na 6.30. Samolot był na dziewiątą, ale na lotnisku musieliśmy być o ósmej.
A o 7.30 mieli po mnie przyjechać  chłopaki.
 I tradycyjnie budzik wylądował na podłodze, cud, że on jeszcze działa.
Poszłam do łazienki, umyłam się, związałam włosy w koka i zeszłam na dół do kuchni.
Zjadłam sporą michę płatków. Poleciałam na górę sprawdzić czy wszystko mam.
No i niespodzianka, mam wszystko. Zapięłam walizkę i zniosłam ją na dół, rzucając na podłogę. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Popatrzyłam na zegarek 7.00.
Nie no chłopaki mieli przyjechać za 30 minut. Postałam chwilę,
pewnie zaraz pójdzie, ale kuźwa nie. Bo po co. Pod sumujmy fakty.
 Mam 16 lat, jestem sama w domu, ktoś się dobija, a dobijać miał się za pół godziny.
 Powędrowałam do kuchni chwyciłam patelnię, i ruszyłam w kierunku drwi.
No, trochę się bałam.  Ba bardzo. Chwyciłam jedną ręką klamkę (bo w drugiej miałam patelnię). Wdech, wydech. Raz....Dwa......Trzy....
-Stać!!!!!!!!!!!!!!!!-wydarłam się otwierając drzwi. Patelnię uniosłam do góry tak na wysokość głowy
-Zabić mnie chcesz-spytał z wyrzutem Niall
-Nie-opuściłam patelnię- Ale, co ty tu robisz
-Po pierwsze miłe powitanie, też Cię kocham. A po drugie przyjechałem.
-Ale miałeś być za pół godziny
-Zmiana planów
-Masz szczęście, że się wyrobiłam.-uśmiechnęłam się i go pocałowałam
Wpuściłam go. Dałam mu patelnię do ręki, mówiąc, żeby odłożył. Poszłam po klatkę. Taką w jakiej się koty przewozi. Kocyk i Amlly. Zeszłam na dół. Chłopak stał z walizką w ręku.
-Jedziemy????-zapytał
-Jedziemy
Wyszliśmy, zamknęłam dom na wszystkie zamki. Zanim odjechaliśmy z milion razy sprawdzałam czy są aby na pewno zamknięte. Za pakował walizkę do auta. I ruszyliśmy.
-Co tak wcześnie
-Musiałem się wyrwać z domu wariatów
-Jaśniej
-Prasa się dowiedziała, lecimy innym samolotem
-Innym
-Prywatnym
-Prywatnym- powtórzyłam z niedowierzaniem
-No tak, Paul załatwił
-Kto to
-Nasz menager. Mało o nas wiesz
-Tyle co wiem mi wystarczy
Dojechaliśmy na lotnisko, no na pusty plac.
Pusty pomijając samolot jakiegoś kolesia, pewnie pilota no i nas.
Wysiedliśmy z auta, tradycyjne powitanie. Po chwili wsiedliśmy do samolotu.
Nie był za duży ale my spokojnie się pomieściliśmy. "Ściany" i fotele były białe. Meble i jakieś tam inne rzeczy ciemno brązowe. Troszkę to przypominało trumnę. Ale nie wnikam.
Usiedliśmy na miejscach i po chwili ruszyliśmy.
Widziałam jak połowa zasypia. No w sumie ja też bym się zdrzemnęła. W końcu mamy wakacje i 7.40 a ja jestem na nogach. Po paru przemyśleniach film mi się urwał.
Obudziło nie lekkie szturchnięcie. Otworzyłam oczy, zauważyłam Niall'a.
-Co robisz?-zapytał widząc, że już kontaktuje
-Mielę pasztet
-To super, mogę z tobą-zaśmiał się
-Idiota-wyrzekłam i zaczęłam się z nim śmiać.
 Reszta lotu minęła spokojnie, graliśmy w kalambury, gadaliśmy,
śmialiśmy się i wydurnialiśmy.
Już wiem, że te wakacje będą udane.
-----------------------------------------
Piszcie komentarze, ploooosie ;D

wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 29

Po drodze wysłałam do dziewczyny sms'a, że zaraz będziemy. Gdy podjechaliśmy ruda stała
już pod domem. Wsiadła i pojechaliśmy w tajemnicze miejsce
 o którym istnieniu "wie tylko szanowne On Direction". Droga minęła szybko i przyjemnie.
Liam głaskał świnkę całą drogę. No całą drogę do domu Megan.
Bo ta gdy tylko zobaczyła prosie od razu wyrwała je chłopakowi.
Dotarliśmy do jakiegoś pipidówa. Cud, że zasięg był.
-Emmmm, Harry gdzie my jesteśmy- zapytała Meg
-W lesie, skarbie w lesie- uśmiechnął się
-Meg, oddawaj Amlly!!!!!- wyparłam, bo dopiero teraz kapnęłam  się,
 że dziewczyna ciągle ją trzyma
-Ani mi się śni. Ona jest za słodka- oburzyła się
-Wiem, a teraz oddawaj mi ją
-Oddaj zanim cię zabije- powiedział Michel.
Który z resztą właśnie dotarli, i chyba przysłuchiwali się naszej jakże długiej rozmowie.
Megan widząc moją kilerską minę, przekonywującym spojrzeniem Michela.
Po namyśłe oddała mi Amlly.
-Grzeczna dziewczynka- pogłaskał ją po głowie Hazz
-Wim-uśmiechnęła się
Po tym podeszliśmy do "ogniska". Był to stos usypanego drewna, a dookoła ustawione drewniane ławeczki. Wokół było dużo zieleni i mało drzew, zasłaniających niebo.
W sumie każdy kto tu przyszedł wiedział, że na noc do domu nie wróci.
Usiedliśmy dookoła. Luther zaczął rozpalać ognisko, bo twierdził że jest "jedynym który to potrafi". Z uwagą przypatrywaliśmy się co robi. Nie spodziewałam się tego ale udało mu się.
Siedzieliśmy tak rozmawiając, śmiejąc się wygupiając.
-Głodny jestem- wypalił mój chłopak
Na to jego stwierdzenie niektórzy się zaśmiali.
-Na serio-kontynuował
-A kiedy ty nie byłeś głodny???-zapytał Liam
-Nie przypominam sobie
-W sumie to ja też, zamówmy coś- zaproponował Justin
-Pizza????-spytał Zeak
-pizza-zgodziliśmy się
Ja z "moją bandą" zaczęłiśmy wyjmować całą kase z kieszeni. Na co 1D i dziewczyny dziwnie się na nas popaczali.
Z chłopakami zaśmialiśmy się. Zawsze tak robiliśmy, zamawialiśmy grupowa zrzutka, kupujemy tyle ile się da.
-Co wy robicie- zapytał Zayn
-Zrzuta-odpowiedział Michel
-No już wyskakiwać z kasy-rzucił Josh
Po dłuższej chwili załapali i zaczęli też wyciągać drobne z kieszeni.
Zebrała się nam całkiem pokaźna sumka. Starczyło na siedem dużych pic. Jackson zamówił.
Nie czekaliśmy długo po nie całych 20 minutach przyjechał facet. Zaśmiał się na nasz widok.
 W sumie to jest on całkiem zabawny (widok), grupka osób siedząca przy ognisku zamawiająca pizzę. Nie które kawałki wylądowały na ziemi, ale nasza Amlly się nimi zajęła.
Było to cudowne, ogólnie ognisko.
Około 23, zebrał się silny wiatr i zapowiadało się na deszcz. No cóż takie uroki londyjskiej pogody.
Zebraliśmy szybko koce i śmieci, chwyciłam świnkę pod pachę i podążyliśmy w stronę aut.
Po odwoziliśmy się do domów. I na tym skończyło się nasze spanie pod gołym niebem.
No nie do końca na tym, bo w połowie drogi do domu zerwał się silniejszy wiatr
a ja uświadomiłam sobie, że zgubiłam gdzieś klucze do domu.
W sumie to klucz, co nie zmienia faktu, że się nie dostanę do środka. Zaczęłam nerwowo
kręcić się na siedzeniu, przeszukując kieszenie.
Powtarzając tylko "nie, nie nie".
-Zarąbiście- wyrzekłam gdy upewniłam się, że na pewno nigdzie ich nie ma
-Co jest-spytał prowadzący Harold
-Zgubiłam klucz do domu
-No, emmm. Nie wrócę się-zapewnił- Ale bez problemu możesz zostać u nas na noc.
 A jutro pojedziemy poszukać tych kluczy
-Klucza- poprawiłam go- I dzięki, bo innego wyjścia nie mam- wypowiedziałam po czym przytuliłam się w Niall'a. Tym razem świnkę trzymał Liam.
Megan wyszła a raczej wybiegła rzucając krótkie "Cześć i dzięki". Widziałam jak pędem ucieka w stronę drzwi. Gdy tylko weszła do domu zaczęło padać. Wtedy loczek wyjął telefon i coś wystukał po czym, otrzymał odpowiedź i uśmiechnął się do ekranu.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 28

Westchnęłam i nacisnęłam klamkę. W środku pachniało wanilią połączoną z olejem.
-Tak????- zapytała kobieta przy biurku
-Witam, ja do pana Maxs'a
-Amy, tak???
-Tak- potwierdziłam po czym, odeszła od biurka. Podeszła do ciemnych drzwi, otworzyła je i rzekła
-Panie, Flax. Amy przyszła
-Proszę wpuścić- usłyszałam niski bas
Kobieta zachęciła mnie gestem dłoni. Weszłam.
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się nieśmiało
-Sima- podszedł do mnie starszy facet w garniturze i trampkach. Tato!!!!! Wystawił rękę, tak abym mu przybiła piątkę. Tak też uczyniłam
-No nie spinaj się tak-uśmiechnął się, znowu- Przejdźmy na ty. Max
-Amy.
Pokazał mi krzesło, na którym usiadłam.
-No więc. Bardzo się cieszę, że zadzwoniłaś. Nie ukrywam bardzo mi na tym zależy abyś wybrała naszą firmę.
-Jak bardzo- zapytałam
-Bardzo. Bo widzisz, jesteś dziewczyną-ciągną
-Nie, no co ty
-Tak- zaśmiał się-no bo wiesz, dziewczyna jeżdżąca na desce i to jeżdżąca genialnie to rzadko spotykany widok.
-No tak
-Chcę ci zaproponować dwu letni sponsoring. Firmowe koszulki, rzeczy itd.
-Łał
-Do tego musisz brać udział we wszystkich konkursach, jakie zaplanujemy.
-Ok, ale przedtem mnie poinformujcie o jakiś planach.
-W porządku. Jedziesz gdzieś na wakacje.
-Tak, za dwa tygodnie ze znajomymi do L.A
-Ok, to zaczniemy planować jak wrócisz.
-Wporzo
-W ilu zawodach, brałaś udział
-Zgłaszałam się do ponad stu, brałam udział w siedemdziesięciu.
-Co tak mało- nie ukrywał zdziwienia
-Jedni odrzucali od razu, bo jestem dziewczyną. Inni mówili, że to nie sport dla dziewczyn.
 A inni wg nie zwracali na mnie uwagi.
-Idioci. Ile wygrałaś
-48 pierwsze miejsce, 10 drugie, 8 trzecie, reszta nic
-Wow, dużo
- Wow
Obgadaliśmy wszystko, podpisaliśmy umowę. I mogłam wrócić do domu.
Dostałam stertę firmowych koszulek, długopisów, ołówków i innych dupereli.
Droga do domu dłużyła się bardziej niż zwykle.
Otworzyłam drzwi, z trudem weszłam do pokoju. Rzuciłam rzeczy na łóżko.
Wyjęłam koszulki z foli koszulki i schowałam do szafy. Chociaż jedną zostawiłam.
A co mi tam pochwalę się chłopakom. Ubrałam fioletową bluzkę, dżinsy i fioletowe vansy chwyciłam wielką szarą bluzę deskę i wyszłam.
Nie było gorąco bo choć jest lato to jestem w Londynie. Do chłopaków dojechałam po pięciu minutach. Nie pukałam i tak nikt by mi nie otworzył.
Słyszałam dzikie wrzaski z salonu, tam też się udałam. Oprócz chłopaków była też tam jakaś dziewczyna. Brunetka z grzywką na Biebera, ubrana w to. Po chwili namysłu stwierdziłam,
że to ta dziewczyna, z którą Zayn był na balu Vaness
-OKRADNĄ WAS!!!!!!!!!!!!!!!-Wydarłam się wchodząc do salonu
Każdy momentalnie odskoczył a potem spojrzał na mnie wzrokiem kilera.
-Nie zabijajcie-uspokoiłam ich
-I jak spotkanie biznesowe- powiedział Hazz robiąc nawias  powietrzu
-Zamknij się Styles!!!!!!!!!!!-wydarłam się i rzuciłam w niego poduszką
-A tak na serio- dopytywał Malik
-Tam, tara, tam,- zanuciłam i rozpięłam bluzę pokazując koszulkę
Usłyszałam brawa, skłoniłam się na co wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Gdzie Amlly- spytałam rozglądając się po pomieszczeniu. Zero reakcji.
-Nie zjedliście jej prawda????
-Prawda, gdzieś się wala- powiedział Lou
-Wala, moja świnia się gdzieś wala???!!!-powtórzyłam
-Świnia??-prawie pisnęła Vaness'a
-Yhm- przytaknęłam- Niall, chodź poszukamy jej
-No, już- rzekł ociągając się ze wstaniem.
Po krótkich poszukiwaniach znaleźliśmy ją w pokoju Lou, żrącą jego skarpetki.
Z prosiaczkiem na rękach wróciłam do salonu.
-Lou, wiem, że masz mało skarpetek. Teraz masz jeszcze mniej- stwierdził
z obojętnością blondyn wchodząc do pokoju
-Czy ona zjadła moje skarpety
-Na to wygląda- odpowiedziałam
-No trudno i tak ich nie nosze. Po za tym na takiego słodziaka się nie można gniewać- powiedział to takim głosem jak mówią babcie do noworodków.
-Która godzina- spytałam po czym usiadłam Niall'owi  na kolana
-17.50 a co????-odpowiedział Liam
-Cholera ognisko- wyparł Zayn
-Dobrze, ż ktoś tu myśli- powiedziałam z przekąsem
-Ok, to dzwońmy do reszty chłopaków- stwierdził Lou
-To zadzwonimy po drodze do Meg-wyrzekł z paniką lokaty
Wszystcy wyszliśmy z domu. Pojechaliśmy na dwa auta.
Harry, Niall, Liam, i ja w jednym.
Zayn, Vaness, Lou w drugim.
Po drodze obdzwoniłam chłopaków, rzecz jasna każdy przyjdzie.

Rozdział 27

Po przebudzeniu poczułam skurcz w żołądku na myśl o dzisiejszym spotkaniu.
Wdech i wydech pomoże. Pozostała mi jeszcze jedna sprawa do rozwiązania.
Mianowicie ubiór. W dresach nie pójdę, w sukience tym bardziej.
Ruszyłam swą dupkę do szafy. Stałam i stałam aż w końcu wymyśliłam (to).
Zeszłam do kuchni, godzina, którą zobaczyłam na zegarku mnie przeraziła. Była 14.20. 
Wzięłam świnkę pod pachę i posadziłam na parapecie (stół stał obok parapetu).
 Nałożyłam na talerz jakieś śmierdzące coś dla świń. Co upiliśmy wczoraj z Niall'em w zoologicznym. Postawiłam pod ścianą, postawiłam świnkę obok i poszłam zrobić parówki.
Po skończonym śniadaniu (15.20) wzięłam prosiaczka i ruszyłyśmy do chłopaków.
 Nie zdążyłam zapukać a drzwi się otworzyły.
-O, hej. Jak ty ładnie wyglądasz- to był Zayn
-No hej i nie zawstydzaj mnie- uśmiechnęłam się
-Siema, Amlly- pogłaskał świnkę -Dobra ja lece, wpadnij po rozmowie- dodał
-Spoko w padnę- powiedziałam
-A i jeszcze jedno- wrócił się i sprzedał mi kopniaka w tyłek
-No wiesz co- oburzyłam się
-To na szczęście- wyrzekł i znikł
Weszłam do mieszkania.
-Hej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-AMY!!!!!!!!!!!!!!!!!- Niall wydarł się zbiegając po schodach
-Witaj- uśmiechnęłam się
Ten gdy już zszedł rzucił się na mnie przygniatając Amlly.
-Uważaj na nią- oburzyłam się
Postawiłam świnkę na ziemia a ta szybko uciekła. Ona pobiegła a Niall zaczął mnie całować.
 Po dłuższej chwili odkleiłam się od niego
-Dobra, lecę bo się spóźnię.
-Powodzenia- rzekł kopiąc mnie w pupkę
-Najpierw Zayn teraz ty. Siniaka będę miała- oburzyłam się
-Nie  płacz- uśmiechnął się chłopak
Wyszłam od chłopaków. Do centrum miałam blisko ale i tak musiałam iść szybciej, żeby się nie spóźnić. Doszłam siedem minut przed czasem. Weszłam do budynku.
Zwyczajna portiernia jak w hotelu. Podeszłam do recepcjonistki. Była to kobieta po 30-stce.
Ubrana w białą koszulę, szarą spódnicę, włosy upięte w starannego koka.
-Słucham- odezwała się kobieta
-Amy Jackson
-Do pana Max'a- stwierdziła patrząc na mnie
Zrobiłam pytająca minę. Facet z którym się umawiałam nie przedstawił mi się.
-Amy, do William skeate
-Ach tak
-Trzecie piętro, gabinet 65
-Dziękuje
Odeszłam od lady, robiąc krok do tyłu i obrót. Rozejrzałam się po korytarzu. Fack, gdzie ta winda.
-Emmm, przepraszam gdzie jest winda????
-Po prawej- odpowiedziała przez śmiech
Odpowiedziałam uśmiechem. A tak na marginesie to wiedziałam gdzie
 ta winda tylko chciałam dać się tej pani wykazać.
Wsiadłam  do tej dużej żelaznej windy. Nacisnęłam 3 i zaczęłam nerwowo stąpać z nogi na nogę. Dojechałam po ułamku minuty. Dlaczego ta winda tak szybko jeździ.
Znalazłam pokój i niepewnie zapukałam.

niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 26

Po kilku minutach przypomniało mi się, że miałam zadzwonić do tego kolesia od "William skeat". Chwyciłam telefon i wybrałam numer
*rozmowa*
-Słucham- odebrał mężczyzna około 30-letni
-Dzień dobry, z tej strony Amy Jackson. Dziewczyna ze skeat parku
-Z londyńskiego, blondynka????
-Tak właśnie
-Cieszę się, że dzwonisz. Mam dla ciebie wyjątkową propozycję. Przyjdź do biura jutro o 16.00. Budynek na rogu od centrum, powinnaś wiedzieć.
-Tak, wiem gdzie. To, do zobaczenia
-Zobaczenia
*koniec*
Po zakończonej rozmowie ze szczęścia wtuliłam się w Niall'a. Zakochałam się w nim.
Po mimo naszej krótkiej znajomości. Postanowiliśmy pojechać do zoologicznego
po rzeczy dla prosiaczka.
W sklepie zaczepiło na sporo fanek. Wszystkie głaskały i rozczulały się nad Amlly.
 Kupiliśmy jej kojec coś takiego jak dla psa i szelki.
Po namyśle postanowiliśmy pojechać do chłopaków. Bez pukania (w końcu Niall tu mieszka xd)
tak na sparte weszliśmy. Zastaliśmy pozostałą czwórkę w salonie przed tv.
-Hej-przywitałam się
-He.....Jaki sweet- wycedził Zayn. Na co za chwilę każdy wręcz płakał nad świnką
-Jak się nazywa- zapytał Harry
-Amlly- uśmiechną się Horan
-Jak romantik- uśmiechną się Harry
Opowiedziałam chłopakom o spotkaniu z William skeat. Cieszyli się razem ze mną
-Wiecie, że Meg jedzie z nami do L.A- zapytałam chłopaków
-No co ty!!!!!!!!!???????????? Sam jej to zaproponowałem- wyparł Hazz
-Uuuuu. Komuś tu się Meg spodobała- zauważyłam
-Harremu- wypowiedział Lou, głaszcząc ciągle świnke
Pozostali wraz ze mną strzelili se face plam.
-Ale jak my się pomieścimy- zapytałam
-Jakoś damy rade- powiedział Liam
-No tak
-Robimy jutro ognisko-zaproponował Zayn
-No spoko w czternastkę- upewniałam się
-Dokładniej
-Nas szóstka, Zeake, Justin, Josh, David , Luther, Jackson, Michel i Meg
-Tak, w czternastkę
Po tych słowach wyjęłam telefon i napisałam sms'a do Megan
"Jutro ognisko, około 18 wpaniemy po cb"
"Jacy my"
"Mam ci wymienić z imion i nazwisk całą dwunastkę"
"Po pierwsze: WTF 12!!!!!
a po drugie nie jutro się dowiem"
 

Rozdział 25

Obudziłam się wypoczęta przed 11. Postanowiłam zadzwonić do rodziców.
O dziwo odebrali. Poinformowałam ich o moim wyjeździe do Los Angels,
nie mieli nic przeciwko. Wręcz przeciwnie. Pogratulowali sponsora i zaproponowali zwierzaka. Miałam pójść do schroniska czy jakiejś farmy i sobie wybrać. W sumie nie taki zły pomysł.
 Po rozmowie z rodzicami ubrałam zielone szorty, białą bokserkę i szare trampki.
Śniadanie zjadłam oglądając my little pony na jakimś kanale dla dzieci.
 Następnie wzięłam telefon, portfel i ruszyłam do centrum.
Po drodze pisałam z Niall'em. Doszłam w niecałe 10 minut. Meg już czekała.
-Hejjj- wrzasnęłam i przybiłyśmy sobie piątki
-Hej, słuchaj jadę z wami do L.A- powiedziała uradowana
-Jest!!!!- wrzasnęłam i zrobiłam znaczący gest ręką- Mam mniejsze szanse na wylądowaniu w psychiatryku.
Ta się tylko zaśmiała. Chodziłyśmy od sklepu do sklepu. Okazało się, że Megan jest bardzo dziewczęca. Jej styl. Kupiła parę koszulek, sukienek, spodenek i dwie pary szpilek.
Ja pozostałam na luźnych t-shirt'ach , szortach, trzech par tenisówek, no i wreszcie kupiłam sobie jakiś strój kąpielowy. Co jest z tego stulecie. Po godzinie miałyśmy już to co potrzebowałyśmy do zapełnienia naszej garderoby. Postanowiłyśmy połazić po sklepach z dupereami.
Ale przedtem ja musiałam kupić sobie ogromną paczkę żelków. Chodziłyśmy w tę i we w tę.
W sumie w sklepie spędziłyśmy ponad 3 godziny. Pożegnałam się z rudą i poszłam do domu. Walnęłam te torby w kąt pokoju. Zadzwoniłam po Niall'a aby pojechał ze mną do schroniska. Pamiętam, że już wcześniej namawiałam rodziców na zwierzaka. Ale nic z tego, num do tej pory.
Chłopak miał zaraz przyjechać. Nie czekałam długo.
-Witam- rzekł przytulając z całej siły
-Num, hej
Wsiedliśmy do samochodu. Niall "znał" takie jakieś fajne schronisko,
które okazało się po dokładnym zapoznaniu hodowlą.
Jechaliśmy śpiewając piosenki z radia, śmiejąc się i wydurnając.
-Dzień dobry- przywitaliśmy się z właścicielem
-Proszę za mną.
Poszliśmy za facetem, ubranym w czarna zielone kalosze i tego samego koloru ogrodniczki,
 oraz z czarną czapka z daszkiem.
-Proszę się rozejrzeć i wołać jak się zdecydujecie.- powiedział po czym wyszedł
-To co kotek, piesek????- spytał blondyn rozglądając się po pomieszczeniu.
Zauważyłam, że po między psami siedzi mała w czarne plamki mała świnia
-Świnka- odpowiedziałam.
-Świnia????- powtórzył ze zdziwieniem
-Tak- odrzekłam pewna siebie
Zawołałam faceta i powiedziałam mu co wybieram. nie ukrywał zdziwienia. Po chwili podał mi prosiaczka z kocykiem. Podał mu numer konta rodziców. Tak często tak robiłam. Rodzice nie zostawiali mi za dużo kasy, ale pozwalali korzystać z konta, ale of cours z ich wiedzą.
-To jak ją nazwiesz
-Nie wiem
Podbiegła do nas dziewczynka prosząc o zdjęcie. Ja się z prosiaczkiem lekko odsunęliśmy
-Z tobą też chcę-oznajmiła
Wzruszyłam ramionami i z prosiaczkiem stanęłyśmy do zdjęcia.
-Tak, jako pierwsza mam zdjęcie z Amllą!!!!!!!!!!!!!!!!!!- krzyczała i skakała jak opętana
-Ammllą????- spytałam ze zdziweniem
-No tak. Niall i Amy, Amlly- uśmiechnęła się. Po czym pobiegła
-Już wiem jak ją nazwę- odezwałam się do blondyna
-Słucham
-Amlly
-Tak myślałem- wyrzekł na co tylko się uśmiechnęłam
- Amlly Horan- powiedział chłopak zamyślony
-Horan????- zdziwiłam się
-A coś ty myślała
-Skoro tak
Wsiedliśmy do samochodu, ja z Amlly na kolanach. Pojechaliśmy do mnie.
Porobiliśmy prosiaczkowi sweet focie.
Niall jedno jej zdjęcie dodał na tt z dopiskiem " Amlly Horan xx"

sobota, 23 lutego 2013

Rodział 24

Podczas jazdy doszłam do wniosku, że mam spore szanse na sponsoring. O sponsorze każdy marzył od dłuższego czasu. Jest to coś wspaniałego, firma płaci ci za jazdę na desce,
a w zamian masz nosić rzeczy z logiem tej firmy. Jak już wspominałam mam spore szansę,
 gdyż jestem DZIEWCZYNĄ jeżdżącą na desce. Powiem skromnie, jestem lepsza od nie jednego chłopaka. Rzadko spotykany widok. Dojechałam po 8 minutach.
Zastałam tam dziwną ciszę. Nie grała muzyka, nikt się nie śmiał, kłucił.
Słychać było tylko odgłosy kółek. Paru facetów chodziło w tę i we w tę.
 Nie zważając na nic zaczęłam jeździć. Po chwili każdy się skapnął, że jestem dziewczyną.
Nie było tego widać od razu gdyż dalej miałam na sobie ciuchy Niall'a.
Zaczęli przyglądać mi się uważnie i z zaciekawieniem.
Po 30 minutach panowie powiedzieli, że mają swoje typy.
Podeszło do mnie trzech (z czterech) kolesi. Wręczyli wizytówki, i złożyli propozycję.
Mam zadzwonić i umówić się na spotkanie. A potem wybrać z kim chcę współpracować.
 Kątem oka widziałam, że ten czwarty koleś rozmawia z Justin'em.
-OMG- tylko tyle zdołałam z siebie wydobyć.
-Dokładnie- dopowiedział Justin, który stanął koło mnie
Po chwili ciszy, znowu wróciła stara atmosfera. Muzyka grała na fula,
Zeak jak zwykle kłucił się z starszymi typakmi. Usiałam na ławce a obok mnie
 ni z tą ni z owąd pojawiła się Meg
-No gratuluję!!!
-Dzięki
-Słuchaj jest taka sprawa- zaczęłam- potowarzyszyłabyś mi na zakupach
-Ja i zakupy. Te dwie rzeczy jakoś do siebie nie pasują
-U mnie dokładnie tak samo. Ale nie mam zbytnio ciuchów na lato
-W sumie ja tak samo. Dobra to jutro o 13-zapytała
-Ok, gdzie się spotykamy
-Pod centrum, bo mieszak na przeciwko
-Spoko to do jutra-powiedziałam i wstałam z ławki
-IDE, PAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!- Wydarłam się. Usłyszałam pojedyncze pa, cześć, siema, nara, idt.
Wyszłam i dopiero teraz ogarnęłam co się właściwe stało. Mam sponsora, nawet trzech
. No jeszcze nie mam ale będę mieć. Miałam ochotę wydrzeć się ze szczęścia,
ale nie będę  z siebie robić idiotki.
Pojechałam od razu do domu chłopaków, nie wiem czemu.
Zapukałam i weszłam. Przecież miałam pozwolenie.
Weszłam a w przedpokoju zastałam Zayna z kijem od bejzbola.
-Zabić mnie chcesz-spytałam z dziwną miną
-Nie idę pograć bo dłużej z nim nie wytrzymam  - odparł i mnie wyminął
a następnie udał się do drzwi i wyszedł.
 Ruszyłam do salonu gdzie zastała dla innych nienormalnego dla mnie zwyczajnego.
Chłopaki bawili się w rycerzy czy coś w tym stylu. Na głowach mieli garnki a w rękach chochelki, patelnie i łyżki. Wydawali przy tym bardzo dziwne odgłosy.
Nie wytrzymałam i zaczęłam się z nich śmiać. Ci jak mnie tylko zobaczyli tez zaczęli się śmiać. Podejrzewam, że z mojego śmiechu ale to tylko obcja wstępna.
-Dora koniec- zadecydował Niall.
Zdjął z głowy garnek a patelnię odłożył na stół. Podszedł do mnie i czule pocałował w usta.
Na co nasza parafia "uuuu".
-Mam sponsora- zaczęłam
-Dokładnie to jeszcze tak nie oficjalnie.
Opowiedziałam mi całą historię, co i jak. Cieszyli się razem ze mną. Popatrzyliśmy w internecie na te firmy. Najbardziej spodobała mi się "William skater" oferował własną deskę, płacił najwięcej z wszystkich propozycji jakie dostałam. Postanowiłam, że jutro
po zakupach z Meg zadzwonię do niego.
Posiedział jeszcze u chłopaków i pojechałam do domu. Wykąpałam się, obejrzałam
durny serial i zasnęłam.
 
 
 

piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 23

Wyszłam z tej łazienki w rozpuszczonych włosach. Po raz pierwszy chodziłam w rozpuszcznych od dłuższego czasu. Ja śpię w kucyku.
-Wow, ale ty mas długie włosy- zauważył Niall
-Też jestem w szoku
Usiadłam na kanapie. Na podłodze były rozłożone koce, kołdry, śpiwory i masa poduszek.
 Reszta chłopaków robiła coś w kuchni. Po sekundzie pojawili się chłopaki z kakałkiem,
 żelkami i ciasteczkami. Postawili miski na stoliku i rozdali kubki.
Trochę to dziwne pić kakao w połowie lata. Ale my nie jesteśmy normalni hehe.
  Po wypiciu kakałka, chłopaki po prostu nie mogli, no nie mogli się powstrzymać.
 Musieli zacząć pleć warkoczyki na moich włosach. Warkoczami bym tego nie nazwała,
jedyny Harry potrafił coś tam zapleść. Wiedziałam, że będzie mnie a w zasadzie moje włosy
 dużo kosztowało. Louis of cours musiał się pochwalić swoim fryzjerskim talentem na tt.
Resztę wieczoru śmialiśmy się, gadaliśmy. Głównie o wyjeździe do L.A.
Oraz chłopaki doprowadzili moje włosy do normy.
Nie odbyło się bez mojego wydzierania z bólu oraz wyrywania włosów. 
Rano obudziłam się, a raczej zostałam obudzona.
Po morderczych (dla nich) 5 minutach,  łaskawie ruszyłam mą dupę na dół.
Na śniadanie zrobiliśmy wspólnie naleśniki. Połowa i tak wylądowała na Louis'ie. Ale to tylko dlatego, że nasza marchewka denerwowała biednego loczka. Obiado-śniadanie skończyliśmy o 14. Posiedziałam jeszcze u nich trochę i pojechałam do domu. Nic mi się nie chciało.
Jutro musze iść na te zakupy i wyciągnąć ze sobą Meg. Około 16 dostałam sms'a od Justina'a
"Rusz dupe na skeyta!!!!!!!!!!!"
"Po co??? Nie chce mi się"-odpisałam
"Sponsorzy przyszli i się za kim oglądają. Dalej ci się nie chce"
"Już jadę"
Zerwałam się na równe nogi chwyciłam deskę i jak najszybciej dojechałam.
**********************************
Przepraszam, że taki krótki ale to z braku czasu. Jutro sobota to na pewno napiszę dłuższy.
O wiele dłuższy. Potraktujmy to jako "zpowiedź" :P

Rozdzał 22

Siedzieliśmy w ciszy Niall po chwili zaczął gadać do laptopa. Ja nieogarnięta nie
wiedziałam po co to robi. Wzięłam telefon i napisałam mu sms'a.
-"będziesz tak gadał do siebie"
-"nie do końca"
Zrobiłam dziwną minę i wyszłam zostawiając go samego. Zeszłam na dół gdzie
zastałam dziwny spokuj. Zayn'a nie było, Liam czytał (szacun xd) a Larry oglądali coś
na telefonie loczka. Usiadłam na wolnym fotelu i zaczęłam wzdychać
-Ach...
Zero reakcji
-Ach....
I znowu nic
-Ach-zrobiłam tym razem głośniej. Zareagował Liam
-Co robi Niall
-Gada do laptopa
-Ale tak bez powodu-dopytywał Li
-Jakieś twiciam robi-odpowiedziałam bez emocji gapiąc się w okno
-Bez nas!!!!!!!!!!!!!!!-wydarł się Louis, po czym wszyscy wraz ze mną popędzili na górę.
 Po drodze dołączył Malik. Zrobiliśmy blondynowi sparte. Louis na dzień dobry wrzasnął
-Jak śmiesz
Niall się uśmiechnął i poinformował komputer o tym, że pozostali chłopcy widocznie
 mają zamiar dołączyć. Po co, a ja wiem.
-KANAPKA!!!!!-Wrzasnął tym razem Zayn
Nie minęla chwila a już wszyscy wraz ze mną leżeli na biednym Niall'u. Ja farciara dobiegłam
na końcu więc nikt się na mnie nie uwalił. Po sekundzie było tylko słychać stękanie zmasakrowanego Niall'a. Próbował nas zepchnąć ale nie dawał rady.
 Musiałam być rycerzem i ratować moją księżniczkę.
-Złazić bo mi chłopaka zmasakrujecie-zarządziłam srogim I podniesionym tonem
Cała czwórka jak na komendę podniosła się z blondyna z tekstem "tak jest mamo"
Zaśmiałam się i od razu zauważyłam.
-Niall nie gadasz już z laptopem
-Boże zapomniałbym- wzruszył się
-Chyba wiecie co się wydarzyło- zaśmiał się Niall
-KANAPKA!!!!-Ponownie się wydarł Zayn
-Już starczy-stwierdził Liam
-Ale to nie fair, Amy została najmniej poszkodowana- oburzył się  Harry
Ja mu tylko wystawiłam język.
-W takim razie pozwalam was wykonać rewanż- stwierdził Li
-LIAM!!!!!!-Wydarłam się z oburzeniem
-Takie, prawa natury - uśmiechnął się
Cała trójka rzuciła się na mnie z dzikimi krzykami.
-Niall!!!!!!!!!!- wołałam desperacko uciekając przed dzikusami
-Stp. Nie wyrażam zgody na zgniatanie Amy-powiedział stanowczo
-A to niby czemu- wykrztusił Louis
-Bo kogo będę wtedy przytulać- oburzył się niebiskooki i podszedł do mnie i z całych sił przytulił. Wtedy zauważyłam, że na akranie laptopa to wszystko widać.
-Co to-spytałam
Niall walnął tylko face plama i dodał, że Li mi wytłumaczy. Ten zaczął mi wyjaśniać. Że to taki czad, że on gada a fani piszą i oglądają.
Podeszłam do okranu i zerknęłam na liczbę osób oglądających. 189 876 263
-To liczba osób czy czyjś numer
Chłopaki się tylko za śmieli.
-Takie tam wyjaśnienie- zaczął Liam- to Amy nasza nowa BFF i girlfrend Niall'ka- powiedział po czym wskazał na mnie. Ja tylko pomachałam
-BARBIE!!!!!-Wyparł Harry
Niall podał mi laptopa w taki sposób, że znalazł się on na moich kolanach
. Któryś z chłopaków włączył ''aqua barbie". Zaczęli drzeć się na całego tańcząc jak parabole. Zasłoniłam ręką oczy i skierowałam laptopa na tych głupków. Gdy piosenka się skończyła
 a oni dalej tańczyli jak debile nie wytrzymałam. Dostałam ataku śmiechu.
Sturlałam się z łóżka na podłogę. Zayn podle wykorzystał to, że nie byłam w stanie się ogarnąć.
 I zaczął mnie ciągnąć za nogę po pokoju.
-AAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- Wrzasnął Lou
-Co ci-spytał zdziwiony Harold
-Jakie fajne buty- wypalił marchewka i podbiegł do mnie zdejmując mi arbuzowego trampka z nogi. Zostałam z jednym butem i czarną skarpetką na nogach.
-Jaki masz rozmiar- dopytywał Lou
-Zmartwię Cię 38- odpowiedziałam uśmiechając się.
 Podeszłam do niego i wyrwałam mu buta. Tak u nich wszyscy chodzili po domu w butach.
Dziwne ale nie wnikam. Sama jak byłam młodsza ciągle w kaloszach chodziłam.
Pogadaliśmy jeszcze do "fanów" i wyłączyliśmy laptopa. Louis wpadł na pomysł piżama party. Szczerze nigdy takiego czegoś nie odwalałam. Bo z chłopakami raczej się nie dało.
Aż do tej pory. Ja poszłam się wykąpać a chłopaki miel wszystko przygotować. W sumie to mi na rękę. Nie musze nic robić. Wykąpałam się dość szybko. Ubrałam dresy blondyna. W zasadzie to moje dresy, które mu dałam po balu. I zielona koszulkę. Wyglądałam zwyczajnie. Wysuszyłam moje dość długie włosy, nie dobra długie włosy. Sięgały mi do połowy pleców. Nie mogłam nigdzie znaleźć żadnej gumki. W końcu czego ja szukałam w łazience chłopaków.


wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 21

Około 16 Niall poszedł do siebie. Umówiliśmy się na 18 u nich.
Jest 17, mam jakąś godzinę i szczerze to nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nudzi mi się cholernie. 
Może posprzątam..............nie wolę się ponudzić. Ale to nie zmienia faktu, 
że to nudzenie się jest po prostu nudne. Zaczęłam się zastanawiać nad tym wyjazdem.
 Na pewno jadę i na pewno będzie urwał. Miałam zamiar pójść przed wyjazdem na jakieś zakupy
. O my good, czy ja właśnie chcę iść z własnej woli na zakupy. Kim ja się staje. Ale za wiele nie potrzebowałam, poza osóbką towarzyszącą. Kristy wywiało z chłopakami nie pójde, jeszcze czego. Propozycja pójścia  samej nie przyciągała. I nagle przypływ olśnienia, Megan!!!!!!!!!!!! Fakt, 
widziałam ją z dwa razy ale co tam. A jak ze mną nie pójdzie to allegro czynne 24 na dobę. 
Wstałam i ruszyłam moją dupe z salonu do kuchni. W celu poszukiwania żelków. 
Fuck yeee znalazłam w szafce pod zlewem. Co tam robiły, to pytanie nie do mnie.
 Wielką pakę haribo wyżarłam w niecałe 10 minut. Gdy już uśmierciłam wszystkie miśki i pozbyłam się papierka, postanowiłam zadzwonić do mej rodzicielki. 
Chwytłam mój zarąbiście porysowany telefon i wykręciłam numer matuli.
 Po siedmi sygnałach odezwała się poczta. W sumie nic nowego.
 I na tym pierdoleniu, myśleniu i w sumie niczym zleciało mi 40 minut.  W skrócie u chłopaków 
mam był za 20 minut. Jadę do nich 5. Więc ruszyłam do szafy chwyciłam ciuchy włosy zrobiłam
 w rozwalonego koka, chwyciłam deskę i wyjechałam. Of cours musiałam się w połowie wrócić bo nie zamknęłam drzwi, dzięki mózgu, że myślisz gdy tego potrzebuję. Dojechałam bez problemów 
(nobo lol jakie miały by być). Zapkukałam.
-Liam otwórz-wydarł się raczej Harry
No nie nie mogłam,
-Ja otworzę-powiedziałam gdy otworzyłam drzwi i stanęłam w progu, bo nie miałam zamiaru słuchać jak się wydzierają i zadecydują kto łaskawie podejdzie i mi tej przeklęte drzwi otworzy.
-O, to ty-zauważył Zayn schodzą po schodach
-Nie, Rysiek z klanu
-Weź, może do nas wchodź bez pukania, bo to nie wychodzi-stwierdził Liam
-Zauważyłam-odrzekłam z przekąsem
Ten bez słowa poszedł do salonu, a ja za nim. Na kanapie i fotelach siedzieli już skąpletowani. 
Usiadła, a raczej wcisnęłam się pomiędzy Nialla a Louisa. Na powitanie otrzymałam
 buziaka w policzek od blondyna. 
Liam włączył jakiś horror. Ogarniam po początku gdzie wszystcy krzyczeli. Ale nie no nie ma innych pomysłów niż oglądanie filmów!!!??? Widocznie nie. W brew sobie oglądałam, nudy nic strasznego
 a na dodatek skończyło się jakimś romansidłem. Bo całej rodzinie udało się uciec z nawiedzonego domu. Po zakończonym filmie poszliśmy z Niall'em do jego pokoju.
 Usiedliśmy na łóżku, nie minęła sekunda a do chłopaka zadzwonił telefon.
 Wynikało z niej mniej więcej tyle, że za musi coś teraz zrobić na co widocznie nie miał ochoty. 
Rozłączył się i od razu po tym przewrócił oczami. 
-Muszę zrobić twiciam-stwierdził sięgając po laptopa
Popatrzyłam na niego i zrobiłam pytającą minę
-Mam ci podać słownik z definicją tego słowa-zapytał podirytowany
-Nie, nie umiem czytać-zaśmiałam się na co on wraz ze mną.

wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 20

Jechaliśmy w ciszy, słuchając radia. Akurat leciało JSL "She make me wanna".
Chłopak zaczął  początku podśpiewywać, potem już darł się na całego.
 Co u mnie wywołało gromk śmiech.
Awe zatrzymaliśmy się. Chłopak zakrył mi oczy
-Nie podglądaj-dodał
-Jakże bym śmiała
Zwykle nie mam aż takie zaufania do ludzi aby komukolwiek pozwolić na coś takiego. 
Więc Niall czuj się wyróżniony. Po chwili odsłonił mi oczy. Znajdowaliśmy się na małej polance, 
na której nikogo nie było. Usiedliśmy na trawie opierając się o drzewo.
-Mam dla ciebie propozycje- zaczął blondyn
-No, słucham
-Z chłopakami wymyśliliśmy wyjazd do L.A
-Kiedy-zrobiłam minę typu wtf
-W drugi tydzień wakacji-wyszczerzył się-Ale nie martw się jedziesz z nami-dodał od razu
-Kiedy geniuszu miałeś zamiar mi o tym powiedzieć-zapytałam
-Teraz-wzruszył ramionami
-Czyli, wszystko ustalone????-zapytałam
-Tak. Hotel, transport......
-Kiedyście to zaplanowali-dopytywałam
-Parę dni temu- uśmiechnął się
-Dzięki za poinformowanie
-Ależ, proszę bardzo-wypowiedział po czym ścisnął mnie z całej siły
-Bo mnie udusisz-wykrztusiłam z trudem
Słońce zbliżało się ku zachodowi. Niebo przybrało czerwony odcień, 
a temperatura powietrza dalej się nie zmieniała. Wręcz przeciwnie (nw może to tylko moje odczucie)
 z każdą chwilą robiło się coraz cieplej. Pierwszy dzień wakacji zaliczam 
do tych jak najbardziej udanych. Siedzieliśmy ponad  minut w ciszy, wtuleni w siebie
-To jak będzie z tym wyjazdem-przerwałam spokój
-No to tak jedziemy w dziesiątkę. Ty, ja, Harry, Louis, Liam. Zayn, Justin, Josh, David, Michel.
-A pozostali
-No to Zack do babci a te dwie dupy nie mogą
-Foch
-No pokój mamy jeden
-W dziesiątkę!!!??? Jebnęło
-Z deka
-Ale jak-nie ogarniałam 
-Zajęliśmy jakiś BIG FAMILY pokój
-To znaczy 
-Trzy łóżka piętrowe, dwie kanapy i jedno małżeńskie.
-To zgaduje, że małżeńskie zajmuje albo Larry albo my
-My- odpowiedział śmiejąc się
-A ci tam się między sobą dogadają
-Muszą
Posiedzieliśmy tam jeszcze trochę, do póki nam się nie znudziło. Pojechaliśmy do mnie. 
Zaczęliśmy oglądać jakiś denny film. Nie wiele z niego pamiętam, bo bodajże gdzieś w połowie usnęłam.

sobota, 2 lutego 2013

♥♥♥

Hello, niestety jutro o 4 nad ranem wyjeżdżam na zimowisko. Rozdziałów nie będzie jakoś tak do końca ferii (u mnie). Mam już pomysł na całe opowiadanie :P
Chcę wam jeszcze podziękować za ponad 300 wejść i poprosić o komentarze.
 Piszcie swoje opinie, odczucia.
Do zobaczenia za tydzień kochani ♥

 
Macie tu zdjęcie mojego sekszi naszyjniku ♥♥♥

piątek, 1 lutego 2013



Happy Birthday to you you
Happy Birthday to you you
Happy Birthday dera Harry
Happy Birthday to you