środa, 27 lutego 2013

Rozdział 30

Tak, jak zapewniał mnie Harry rano pojechaliśmy do tego lasu. Po długich poszukiwaniach, znaleźliśmy go na trawie pod ławką. Musiał mi wypaść jak wyciągałam kase.
Te dwa tygodnie, no nie całe dwa tygodnie. Minęły bardzo szybko.
Ciągle chodziłam m na skeayt park. Bywałam tam codziennie, wychodziłam z chłopakami (1D) 
albo sama z Niall'em. W ciągu tego czasu poszliśmy na naszą pierwszą randkę.
Nie było to nic wielkiego. Po prostu poszliśmy do MSC i do wesołego miasteczka.
W niedzielę rano mieliśmy samolot na 9. Teraz jest 14.20 (sobota).
 Jutro wyjeżdżamy a ja się jeszcze nie spakowałam.
Chwyciłam walizkę, i zaczęłam wyjmować ciuchy z szafy.
 Głównie same szorty, i bokserki. W ciągu dwóch godzin byłam spakowana.
Z Amlly nie było problemu. Poleci z nami. Nie zostawię jej przecież samej.
A babcia świnią się zajmować nie będzie. Posiedziałam resztę dnia w domu.
 O 22.10 poszłam spać.
Budzik na stawiłam na 6.30. Samolot był na dziewiątą, ale na lotnisku musieliśmy być o ósmej.
A o 7.30 mieli po mnie przyjechać  chłopaki.
 I tradycyjnie budzik wylądował na podłodze, cud, że on jeszcze działa.
Poszłam do łazienki, umyłam się, związałam włosy w koka i zeszłam na dół do kuchni.
Zjadłam sporą michę płatków. Poleciałam na górę sprawdzić czy wszystko mam.
No i niespodzianka, mam wszystko. Zapięłam walizkę i zniosłam ją na dół, rzucając na podłogę. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Popatrzyłam na zegarek 7.00.
Nie no chłopaki mieli przyjechać za 30 minut. Postałam chwilę,
pewnie zaraz pójdzie, ale kuźwa nie. Bo po co. Pod sumujmy fakty.
 Mam 16 lat, jestem sama w domu, ktoś się dobija, a dobijać miał się za pół godziny.
 Powędrowałam do kuchni chwyciłam patelnię, i ruszyłam w kierunku drwi.
No, trochę się bałam.  Ba bardzo. Chwyciłam jedną ręką klamkę (bo w drugiej miałam patelnię). Wdech, wydech. Raz....Dwa......Trzy....
-Stać!!!!!!!!!!!!!!!!-wydarłam się otwierając drzwi. Patelnię uniosłam do góry tak na wysokość głowy
-Zabić mnie chcesz-spytał z wyrzutem Niall
-Nie-opuściłam patelnię- Ale, co ty tu robisz
-Po pierwsze miłe powitanie, też Cię kocham. A po drugie przyjechałem.
-Ale miałeś być za pół godziny
-Zmiana planów
-Masz szczęście, że się wyrobiłam.-uśmiechnęłam się i go pocałowałam
Wpuściłam go. Dałam mu patelnię do ręki, mówiąc, żeby odłożył. Poszłam po klatkę. Taką w jakiej się koty przewozi. Kocyk i Amlly. Zeszłam na dół. Chłopak stał z walizką w ręku.
-Jedziemy????-zapytał
-Jedziemy
Wyszliśmy, zamknęłam dom na wszystkie zamki. Zanim odjechaliśmy z milion razy sprawdzałam czy są aby na pewno zamknięte. Za pakował walizkę do auta. I ruszyliśmy.
-Co tak wcześnie
-Musiałem się wyrwać z domu wariatów
-Jaśniej
-Prasa się dowiedziała, lecimy innym samolotem
-Innym
-Prywatnym
-Prywatnym- powtórzyłam z niedowierzaniem
-No tak, Paul załatwił
-Kto to
-Nasz menager. Mało o nas wiesz
-Tyle co wiem mi wystarczy
Dojechaliśmy na lotnisko, no na pusty plac.
Pusty pomijając samolot jakiegoś kolesia, pewnie pilota no i nas.
Wysiedliśmy z auta, tradycyjne powitanie. Po chwili wsiedliśmy do samolotu.
Nie był za duży ale my spokojnie się pomieściliśmy. "Ściany" i fotele były białe. Meble i jakieś tam inne rzeczy ciemno brązowe. Troszkę to przypominało trumnę. Ale nie wnikam.
Usiedliśmy na miejscach i po chwili ruszyliśmy.
Widziałam jak połowa zasypia. No w sumie ja też bym się zdrzemnęła. W końcu mamy wakacje i 7.40 a ja jestem na nogach. Po paru przemyśleniach film mi się urwał.
Obudziło nie lekkie szturchnięcie. Otworzyłam oczy, zauważyłam Niall'a.
-Co robisz?-zapytał widząc, że już kontaktuje
-Mielę pasztet
-To super, mogę z tobą-zaśmiał się
-Idiota-wyrzekłam i zaczęłam się z nim śmiać.
 Reszta lotu minęła spokojnie, graliśmy w kalambury, gadaliśmy,
śmialiśmy się i wydurnialiśmy.
Już wiem, że te wakacje będą udane.
-----------------------------------------
Piszcie komentarze, ploooosie ;D

2 komentarze: