niedziela, 17 marca 2013

sobota, 16 marca 2013

Epilog

*Pięć lat później*
-Witamy państwa dziś z nami Amy Jackson ah przepraszam Horan.
Doskonale ją pamiętamy i nigdy nie zapomnimy. Zmieniła znaczenie słowa skeating.
Udowodniła, że to nie tylko sport dla chłopaków.
Dała przykład walki o marzenia. Po mimo wypadku nie poddała się.
Walczyła o to na czym jej zależało. Przełamała szowinizm.
Zapraszamy Amy!!!
-Hej-przybiłam piątkę z prowadzącym
-Usiądź-pokazała ręką kanapkę
-Dziś jest 23 kwietnia jakaś szczególna data-poruszała zabawnie brwiami a ja się zaśmiałam
-Skąd wiesz-uśmiechnęłam się
-A tak zgadywałam
 
Dziś mija druga rocznica ślubu. Mojego i Nialla. Pobraliśmy się po trzy letniej znajomości.
Pięć miesięcy przed ślubem okazało się, że jestem w ciąży. Więc do ślubu z brzuchem
 szłam i to ogromnym.Bliźniaki Julia i Justin.
Julia-mój drogi mąż zadecydował tak i koniec kropka (jak on to ujął)
Justin-po moim najlepsiejszym best frendzie
Chrzestnymi Julii są  Liam  i Krista
Justina Justin i Lucy (powiedzmy, że koleżanka Nialla z dzieciństwa)
Dziadkowie Maisie zmarli rok po naszym ślubie. Nie zastanawialiśmy się długo.
Adoptowaliśmy małą. Pomagała i pomaga przy bliźniakach bardzo dużo.
Największym zaskoczeniem było w ciągu mojego młodego życia
a dokładnie miało to miejsce rok po zawodach. Powrót Kristy.
Wróciła i zostanie na zawsze w końcu trzyma ją David i mały Nathan. W wieku bliźniaków.
Megan i Harry również się pobrali tworzą szczęśliwą parę spodziewającą się dziecka.
Louis i Zayn dalej szukają szczęścia a kto ich wie może oni są gejami czy coś.
Ale spoko ja nie wnikam.
Liam zaręczył się z niejaką Polą Snick
One Direction zakończyło rok temu swoją karierę. Nie pracujemy mamy tyle kasy, że się w głowie
przewraca. W końcu ja wygrałam 2 miliony a mój mąż zarobił kolejne tyle.
 
Sprostowanie;
 
My life=
 
 

Rozdział 47

Dziś maiłam pierwsze ćwiczenia. Nie było źle parę ćwiczeń na nogi, jakieś na plecy. Ogółem dużo chodzenia. Już truchtam!!! Mój chłopak dzielnie podtrzymywał mnie na duchu. Kocham go <3
Po tygodniu stanęłam na deskę i zaczęłam na niej jeździć z początku wolno i bez szaleństw. Następnego dnia już szalałam. WRÓCIŁAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Obecnie znajduję się w Californi na zawodach "skeate power", tak to zawody.
Główna nagroda 2 miliony$. Jestem 15 co oznacza dokładnie połowę.
5.......9.........13........12.........13........14...............AMY JACKSON!!!!!
Szczerze, bałam się cholernie. Nie chciałam wylądować po raz kolejny w szpitalu. Prawdą jest,
że ćwiczyłam ale nie wykonałam jeszcze tego mc twist'a. W sumie raz się żyje. Najwyżej umrę. Wstałam z ławki, popatrzyłam w stronę trybun.
Chłopaki, Niall, Georg, Maisie, Kevin, mama, tata...
Stanęłam na deskę i zaczęłam. Z prostymi trickami nie miałam problemu.
 Stanęłam na rampie od tego zjazdu zależało moje życie. Zawahałam się i zjechałam....chwila zawahania........udało się!!!!
Zjechałam na kolanach z rampy po chwili włączył się słuch i usłyszałam burzę braw.
Każdy pamiętał moją wcześniejszą próbę i jak to się skończyło.
 Lol udało mi się i jeszcze dostałam max punktów.
Podeszłam do trybunów i pochłonęłam się w big hag'u. Czułam jakby czas się zatrzymał
dopiero po kilkunastu minutach odzyskałam trzeźwe myślenie. Cieszę się...to mało powiedziane...
nie da się opisać tego uczucia. Zobaczyłam Max'a zmierzającego w naszym kierunku. Wyswobodziłam się z uścisku i podeszłam do faceta.
-Gratuluję, wiedziałem, nie wątpiłem że ci się uda. No może troszkę-zaśmiał się
Obdarowałam go ciepłym uśmiechem i mocno przytuliła-Muszę lecieć do zobaczenia-pomachał mi
-Pa!!!-odmachałam
Z niecierpliwością czekałam na zakończenie. Miałam najwięcej punktów byłam niemalże pewna wygranej. Nie pomyliłam się. Pierwsze miejsce bicz i tyle kasy.
Co ja z nią zrobię, a tam coś się wymyśli.
Stanęłam na najwyższym stopniu. Z oddali zobaczyłam płaczącą matkę, nie no przesada.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy w sumie to nic dziwnego.
Kwiaty....puchar.....czek...a na nim piękne sześć zer. Stałam tam z pół godziny.
Ciągle o coś pytali i robili zdjęcia. I tak jutro miałam być w jakimś programie i opowiedzieć co i jak.
         Jak ten cały cyrk się skończył podążyłam do salonu tatuaży i zrobiłam sobie małą kokardkę na nadgarstku. Mama cały czas ryczała a ojciec chodził dumny. Sama byłam z siebie ogromnie dumna. Nie pełna dwa miesiące temu stanąć na deskorolce nie umiałam a tu wygrywam największe zawody w Stanach. Dalej nie mogę uwierzyć, że to się zdarzyło na prawdę a nie, że zaraz się obudzę ze śpiączki w szpitalu. Bo przespałam rok i nikt o mnie nie pamięta i że jutro miał być mój pogrzeb.
Taka tam pamiątka. Po drodze do hotelu zatrzymało nas parę osób nie którzy mi gratulowali i chcieli zdjęcia i autografy ale i tak znaczna większość i tak podchodziła do chłopców.
 
 

 

 
 
 

piątek, 15 marca 2013

Rozdział 46

Obudziłam się i od razu przeniosłam wzrok na moje ręce. Wyglądały pięknie, gips czarny od nadmiaru autografów wart jest teraz z jakieś milion. Prawa ręka popisana markerem. Wyglądam zajebiście. Obudziłam mojego lokatora (czyt. Niall) i zaczęliśmy się ubierać. Za godzinę miała przyjść szkoła, dziś pisaliśmy testy końcowe. Do balu zostało pięć dni. Of cours idę z blondynem. Oboje idziemy od razu w trampkach, a co se będziemy. Sukienkę idę jutro wybrać   z Megan.Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół, nasz cel lodówka. Z racji tego, że wyrobiliśmy się szybko z poranną toaletą mieliśmy czterdzieści minut na śniadanie. Po zjedzeniu ogarnęliśmy burdel. Uporaliśmy się w porę bo gdy skończyliśmy zadzwonił dzwonek. Oznajmujący, że Frank przybył. Nawet łatwy ten test, tsa zobaczymy po punktach czy taki łatwy. Napisaliśmy w godzinę. Frank wyszedł a my zabraliśmy się za obiad. Postawiliśmy na frytki z maka. Nie ma to jak zamówić obiad, wykończyło mnie to. Po naszym własno ręcznie robionym obiedzie pojechaliśmy do szpitala. Od początku wakacji miałam zacząć ćwiczenia. Teraz poszliśmy do Maisie. Posiedzieliśmy u niej do wieczora. Po odwiedzinach postanowiliśmy pojechać do chłopaków. Ciekawe czy jeszcze żyją.

No i mamy bal, długo szukałam z Megan sukienki. Obie wybrałyśmy przed kolano. Cała banda miała parę. Louis poszedł z jakąś Anne, Zayn z Vanes, Liam z Hayely (ale prą nie są....jeszcze), Harry z Megan i Niall wiadomo JA! Reszta moich ziomków też ma jakieś partnerki (ale to mało istotne)
To, że jesteśmy na privie nie zmienia tego, że chodzimy do szkoły (w przenośni)

Siedziałam z moim księciem w czarnych trampkach na kanapie i wcinaliśmy kwaśne żelki robiąc przy tym dziwne miny. Czekaliśmy aż wybije 16, aby w tedy wyjechać z domu i zrobić wejście smoka na tą zapiziałą salę. Awe wybiła!!
Ubrana w sukienkę i kremowe trampki zeskoczyłam z kanapy. Mój ubiór ozdabiał kremowy gips. Czemu kremowy - założyłam coś typu kaftan na moją rękę. Zajebiście będzie się tańczyło.
 Mój chłopka w czarnym garniturze i czarnych trampkach otworzył mi drzwi.
Zakluczyłam drzwi
i podążyłam do auta.
      W holu stała cała czwórka z partnerkami. Widocznie czekali tylko na nas, uśmiechnęliśmy  się  głupkowato i ruszyliśmy do sali gimnastycznej, w której odbywał się bal. Zatrzymaliśmy się po drodze zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie. Ja oczywiście ustawiłam się tak by nie było widać gipsu.
Pomimo bolących pleców dałam radę i bawiłam się świetnie. Tańczyłam z większą częścią płci przeciwnej z tej szkoły. Ale to nie zmienia faktu, że najwięcej i tak tańczyłam z moim blondynkiem
Miny tych dziewczyny- bezcenne.


Koniec zakończyłam edukacje. Zakończenie poszło w miarę sprawnie trochę łez, śmiechu rozstań.
Już czuję ten powiew wolności, leniuchowania....chociaż zaraz zaraz nie dla mnie. Te lato będzie moim najpracowitszym mam zamiar wrócić na deskę i wygrać te jebnięte zawody. Nie poddam się
o nie! Od rana zaczynam ćwiczenia. Będzie to seria zabiegów na plecy i nogi. Potem na utrzymanie równowagi i powrót na cztery kołka i kawałek drewna. Cieszę się, że we wszystkim mam wsparcie
u Niall'a. Wspiera mnie i podtrzymuje na duchu. Niby tylko słowa a tyle dają i pomagają.

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 45

Wszyłam ze szpitala, niosąc pod pachą przeróżne prezenty od "fanów". Nie zaprzeczam, podoba mi się ta "sława"Powiew chłodnego powietrza od razu oblał moją twarz. Uśmiechnięta ruszyłam z moim ukochanym w stronę auto. A następnie mojego pustego domu. Jakoś nie cieszyła mnie to propozycja. Mieszkania samej.
Dojechaliśmy cali i zdrowi, pomińmy to, że prawie rozjechaliśmy jeża i kota.
Wysiadłam skierowałam się do drzwi. Otworzyłam zamek kluczem i weszłam do środka. Nic się nie zmieniło. Blondyn postawił walizkę w korytarzu.
-Nareszcie w domu-stwierdziłam. Po sekundzie poczułam ciepły oddech chłopaka na moim karku. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Nie chciała aby mnie zostawił, naj normalnie w świecie bałam się. Czego samotności, tego, że znowu będę sama w tym wielkim domu. Nie będę miała do kogo zwrócić się o pomoc radę. Kogoś kto będzie mi wpierał swoje przekonania. Kogoś kto narzeka że mam wiecznie bałagan. Zwyczajnej bliskości, którą dostałam na dwa trzy miesiące. Z jednej strony dobre i to a z drugiej to za mało.
Postawiliśmy na nudny wieczór przed telewizorem. Kto by pomyślał, że można tak mocno kochać
w wielu (już nie długo) 17-stu lat. Rozłożyliśmy się na kanapie z górą popcornu i setką żelek.
Usiadłam pomiędzy nogami blondyna, ten obiął mnie pod pachami i splótł nasze dłonie. Siedzieliśmy tak wpatrując się w ekran telewizora. W połowie filmu Niall chwycił czarny marker leżący na stoliku obok kanapy. Na naszych splecionych dłoniach narysował serce. Było to takie słodki. Rozplotłam uścisk, nie przypominało to serca. Ale gdy złącze rękę z blondynem powstaje idealne. Uśmiechnęłam się do niego i czule pocałowałam. Chwyciłam marker aby odłożyć go na półkę
Kiedy zobaczyłam napis na markerze zbladłam
-Co ci- spytał mnie chłopak
-Ten marker utrzymuje się miesiąc
-Peszek-wzruszył ramionami- A właśnie, zapomniałbym. Za dwa dni jest jakaś tam impreza. Bądź gotowa na 17-powiedział
-Rozumiem, że nie mam wyjścia i muszę iść-spytałam
-Tak-wyszczerzył się
-I tak bym poszła-wzruszyłam ramionami
-Jest tylko jedno ale
-Ale????
-Strój wieczorowy
-No spoko
-W twoim przypadku składa się on z między innymi z szpilek
-Posrało???-spytałam z łagodną miną
Ten w odpowiedzi posłał mi przepraszające spojrzenie. Przewróciłam oczami ale zgodziłam się tam pójść. WTF ja na szpilkach, tak raz spędziłam dzień ale to po skeate parku łaziłam.
Posiedzieliśmy z Niall'kiem do 22. I poszliśmy spać, chłopak został u mnie, myślę, że często będzie zostawał
*impreza*
Było dużo, dużo sław. Z wszystkimi fajnie się gadało. Nie było jakiś tam rozpieszczonych gwiazdeczek co było fajne. Moja lista kontaktów w telefonie wzrosła o jakieś 50 nowych ikonek.
Część  imprezy przegadałam. Jednak większość jej przetańczyłam. Nogi mi od tych butów odpadają, ale zdjąć ich nie mogłam i dziękowałam Bohowi za to, że pod koniec puszczali same smęty. Cały czas towarzyszył nam blask fleszy. Nie odbyło się bez pytań o moją rękę. W tedy z blondynem splataliśmy ją a inni tylko kiwali głowami i robili uuuuuuuu bądź awwww <3

Maisie odwiedzamy codziennie w szpitalu, nie długo ma wyjść. To będę ją odwiedzać w domu pff co za problem. Nie długo upragnione wakacje. Dla innych czas wypoczynku dla mnie intensywnej pracy. Pod koniec wakacji będę już jeździć jak nie szybciej. Zobaczycie!!! Dostałam....tego kolesia od rehabilitacji.....nie wiem jak to się nazywa :P. Mądra ja.

Następnego dnia w gazetach zazwyczaj na pierwszej stronie "Amy Jackson w szpilkach" lub
 "Nowy tatuaż Niall'a Horan'a (1D)''
Po tym wieczorze stwierdzam jedno w szpilkach następnym razem to ewentualnie do ślubu pójdę!!!!






______________________________________________________________________
Strój Amy z imprezy, poszalałam nie ma co <33



poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 44

Koniec roku szkolnego wypada 20 czerwca. 13 jest bal absolwentów, a 17 moje urodziny!!!
Te pół roku to zdecydowanie najlepsze lata mojego życia. Kochamy się z blondynem każdym dniem mocniej. Megan i Harry nareszcie są razem trwało to pięć miesięcy ale udało się i teraz tworzą udaną parę. Co do reszty one direction. Zayn zaczął chodzić z Vaness (tak tą z którą był na zeszłym balu), Louis i Liam jak na razie ciągle wolni. Chociaż co do Liam'a to nie długo może ulec zmianie. Zakochał się w Hayely, fajna dziewczyna ale jak dla mnie a bardzo "różowa", w znaczeniu dziewczęca. Taka z tych "Barbie" a tak się składa, że to jej ksywka.
Ale nie zważając na różowy to nie plastik.

Moja kariera z deską dobiegła dwa miesiące temu końca. Podczas próby wykonania mc twist'a 540 nie wylądowałam na desce ale na plecach. Skończyło się to złamanymi nogami, lewą ręką,
lekkim wstrząsem mózgu, siniakami i blizną na kostce. Na szczęście nie złamałam kręgosłupa. Pielęgniarki określiły mój wypadek jako najgorszy jaki wydziały.
Niby łatwy trick ale weź se go kuźwa wykonaj.
Po tym wypadku dwa miesiące leżałam w szpitalu, w tym tydzień w śpiączce,  podczas pobytu straciłam sponsora. Współczuli mi i wg ale nie płacą mi za leżenie. Siedzieć też mogłam ale to bolało. W ciągu dwóch miesięcy spędzałam z Niall'em więcej czasu niż z rodzicami. No a jakby inaczej. Po moim wypadku matka pochłonęła się pracą. Wróciła do dawnego trybu z różnicą, że w Londynie a nie w New Yourk'u. Jednak to i tak nic nie zmieniło. Czasami mnie odwiedzają (oboje) ale to tak w co drugą niedzielę. Babcia przychodziła codziennie, tak na godzinkę. Codziennie przychodziła Megan i chłopaki. Nawet Kevin się pojawił.
Niall jest przy mnie zawsze, mamy nawet razem lekcje. Przez upadek nie wróciłam do szkoły a, że to ostatnia klasa nie mogłam sobie dać wolnego. Szkoła przydzieliła m korepetytora. Ogółem to mi i chłopakowi. 1D po trasie nie wrócili do szkoły. Wrócili na priva. Chłopaki mieli swojego ale z racji że blondyn przebywał ciągle ze mną w szpitalu, on można rzec tak mieszkał. Często zostawał na noc. Pielęgniarki bardzo go polubiły a dziewczynka, która ze mną leży go kocha (fanka <3).

               Dziś (3 czerwca) wreszcie opuszczam szpitalne mury. Każdej nocy intensywnie myślałam nad tym co dalej. Co będę w życiu robić. Faktem jest, że odziedziczam w spadku po dziadku fabrykę czekolady, ale to dopiero za 10 lat. Zawsze mogę iść na studia prawnicze i pójść w ślady rodziców, chociaż  nieeeeeeeeeeeeeeeee. Mądra to aż tak nie jestem. Miałam zamiar wygrać zawody w skeatingu  między narodowe i wygrać główną nagrodę- 2 miliony $, nie mała kwota.
Doszłam do wniosku, że nie zrezygnuje ze swoich marzeń. Całe życie marzyłam o tych zawodach.
Nie poddam się teraz, nie ma takiej opcji. Będę ćwiczyć, trenować uda mi się. Z małą pomocą dam radę. Wrócę na tą pieprzoną deskę i udowodnię wszystkim co nie wierzą, że nie mieli racji. Nie dam im tej satysfakcji.
-Na razie mała-poczochrałam Maisie.
                                    Maisie- dziewczynka 7-letnia, leżała ze mną na oddziale.  Wielka fanka one direction. Polubiłam to dziecko. Stała się moją młodszą siostrzyczką. Zacieszała, że będzie spokrewniona z one direction jak weźmiemy z Niall'em ślub. Jej rodzice wyjechali na stałe do Azji. Oddając ja jej babci oddali ją na zawsze. Nie ma z nimi kontaktu. Mieszka z babcią, dziadkiem.
 Ma brata ma on już 19 lat. Mógł nią za adoptować ale jak on to ujął  "Nie chce mieć ciężaru".
Jaki z niego brat a w przyszłości (jaki będzie) ojciec.Dziadkowie są już starzy i dziewczynka wie,
 że prędzej czy później trafi do domu dziecka. Jest taka silna, pomimo swojego wieku.
 Co jej się stało, że trafiła do szpitala otóż:
Jechała z bratem na motorze i ten wpadł w poślizg i wylądowała na murze. Mu nic nie jest poza zwichniętą ręką. Mała ma złamaną nogę i wstrząs mózgu. Też zapadła w śpiączkę ale tylko na dwa dni. Trafiła po mnie na odział, ale że ja byłam w śpiączce to nie za bardzo wiem jak i kiedy.
Widziałam jej brata kilka razy ale musiał wyjechać do Francji do pracy. Dziadkowie przychodzili
w tej porze co moja babcia. Głównie to oni rozmawiali ze sobą o jakiś sweterkach i kotletach.

-Nie chcę żebyś szła- zawiesiła usta w podkówkę. Tak ona jeszcze zostaje z tym wstrząsem.
-Będę cię odwiedzać, będę miała łatwiej bo już nie mam zagipsowanych nóg- uśmiechnęłam się. Mała nie chętnie ale odwzajemniła go.
-Już, możemy iść- wparował do sali Niall, pocałował mnie w policzek a małą w rączkę. Na co ta oblała się małym rumieńcem.
-W porządku chodźmy. Do zobaczenia maleńka-poczochrałam jej włosy
-Ne mów tak jeztem duza- sepleniła
-No tak zapomniałam. Wybacz mój błąd
-Będę tęskinć- powiedziała
-Wrócę
-Obiecujesz
-Obiecuje- przyłożyłam rękę do serca
Blondyn wziął moją walizkę i wyszliśmy z sali.

__________________________________________________________________________________

To mnie rozwala heheszki :P

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 43

Stał tam i trzymał jakąś dziewczyne za rękę, wtedy blondyn się rozgląda. I gdy zobaczył, że jesteśmy tu tylko mu odszedł od tej baby.
-Coś się stało?-spytała z dziwną miną chłopaka
-Tak, jesteś tu-odparł oschle - Możemy pogadać- zwrócił się do mnie. Pokiwałam twierdzącą głową i podniosłam świnkę z ziemi. Zostawiliśmy blondynkę z taką o.O miną.
-O co w tym wszystkim chodzi
-Menażer kazał nam udawać parę ale nie przyznawać publicznie ani nic o nas nie mówić. Miało to wzbudzić sensacje i zwiększyć naszą popularność.
-Ale czemu ty a nie na przykład Zayn
-Bo to kuzynka Joe'go, a że ona chciała ze mną udawać to nie miałem nic do gadania. Poza tym jedyny mam dziewczynę
-Tak, teraz to masz dziewczynę- powiedziałam oburzona
-I tak z nią już koniec. Miało to potrwać max miesiąc
-A ile trwa
-Tydzień. Posłuchaj kocham tylko ciebie. Cały czas mówiłem do niej Amy za co nie raz oberwałam w pysk. Proszę wybacz mi. Nie można nazwać tego zdradą bo się nie całowaliśmy jedynie to chodziliśmy za rękę. Amy proszę....-osłupiałam nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
Kochałam go ale nie jestem łatwa. Nie aż tak :P
-Dobrze, ale masz z nią zerwać jakikolwiek kontakt i następnym razem mówić mi o takich sytuacjach.- oznajmiłam
-To znaczy, że znowu jesteśmy razem
-Maybe- powiedziałam z chytrym uśmiechem
-Potraktuje to jako tak- uśmiechnął się i mnie przytulił z całej siły. Następnie chwycił moją twarz dłońmi i złożył delikatny pocałunek. Jak by bał się odrzucenia. Z każdą chwilą pocałunek się pogłębiał. Po dziesięciu minutach wróciliśmy do reszty.

*w tym samym czasie oczami Lou*
 
-Koniec z tobą, koniec- śpiewam ze śmiechem i wytkam ją palcami. Prawda jest taka, że to wredna suka. Nikt jej nie znosi, a już szczególnie nasz blondasek. Jak widziałem jego obrzydzenie jak miał ją dotknąć, ach zawsze na wspomnienie tej miny chce mi się śmiać.
-Jeszcze się okaże- Uśmiechnęła
Wtedy dochodzą do nas objęci Niall i Amy. Mina Alex (bo tak miała na imię) bezcenna.
-Co to ma znaczyć- zapytała Irlandczyka
-Sam wiesz co, to było udawane nic w tym nie było prawdziwego. Jak cię widzę chce mi się rzygać- odpowiada jej i ukradkiem spogląda na Amy
-Czekaj, mówisz do niej czy do mnie-pyta zdezorientowana chłopczycy
-Do niej - uśmiecha się poirytowany Niall
-Dobrze to koniec- odpowiada z dumą Alex
-Nie no co ty- wtrącił się Liam
-Do zobaczenia  - Powiedziała prawie płacząc
-Nigdy-dokończyłem
Po tym wzięła różową walizkę i wyszła. Powiem szczerze boje się jej i jej chorej mózgownicy.
Jak jej powiedzieliśmy, że jak wrócimy to może sobie pomarzyć, że będzie z Niall'em to się na nas rzuciła z nożem. Psychopatka.

*Amy*
Wyszliśmy z Niall'em trzymając się za ręce, ochroniarz chłopaków zaniósł im walizki do auta a my poszliśmy na piechotę. Po mimo, że mamy luty to jak na Londyn jest ciepło.
-Idziemy tą ulicą  z całodobowym monitoringiem???-zapytałam
-Nie tak, głupi pomysł- przytaknął Zayn
-To idziemy- popędził nas Liam
Skręciliśmy w najstarszą dzielnicę Londynu. Po paru metrach spojrzałam błagalnie na Louis'a.
-No dobra- wyjęczał i się schylił.
Nie czekając dłużej wskoczyłam na "barana" człekowi per zebra.
-A co tam z Georg'iem-poruszał zabawnie brwiami Hazza. Na te słowa blondyn popatrzył na mnie morderczym wzrokiem.
-A co ma być-zapytałam jak idiotka
-No nic. Coś nowego się zdarzyło- mieszał się loczek
-A właśnie Harry. Co z Megan
-To jeszcze nic pewnego- bronił się lokers
-Ja tam wiem swoje- uśmiechnęłam się do niego- Robimy wjazd na chate Justin'owi?
-To nie taki zły pomysł-powiedział Lou, który ledwo szedł pod moim ciężarem
-To idziemy-stwierdził Zayn
-Zayn.....-zaczęłam
-Nawet o tym nie myśl- nie dał mi dokończyć
-Harry.....-jęknęłam
-No dobra chodź- westchnął. Zeskoczyłam z pleców Lou na co ten westchnął "Bóg mnie kocha"
Just mieszkał na terenie tego "osiedlowego monitoringu". Rodzice załatwili mu tu mieszkanie bo tu nic nie mu nie grozi. Poza podrapaniem przez kota albo oberwanie wałkiem do ciasta.
Widziałam, że blondyn  nie za bardzo cieszy się z naszych planów. I tak se idziemy śmiejąc się a mi mój zacny telefon wibruje (bez skojarzeń). Justin "Wjazd" odpisałam "Czytasz mi w myślach".
 Za śmiałam się na co reszta dziwnie na mnie popatrzyła, ale nic nie powiedzieli. Doszliśmy do zielonego domu. Światła paliły się tylko w pokoju chłpaka, co znaczy że jest sam. Stanęliśmy na ganku i  bez pukania czy czegokolwiek otworzyłam drzwi. Było słuchać krzyki z góry typu
"JPDL", "Nie!!!!", "Idź, spokojnie, idź", "Go tu nie ma". Zgaduje, że gra w slendera.
Byłam wręcz tego pewna gdy krzyknął "On nie ma oczu" nie mogłam z beki. Po chwili było słychać jak ktoś się spada z krzesła ciche ale usłyszalne "fuck". Po sekundzie Just stanął na schodach.
Trochę się zmieszał ale tylko trochę. Zdjęliśmy kurtki, buty i poszliśmy do pokoju chłopaka.
Chłopaki opowiadali na o trasie brzuch mnie boli ze śmiechu. Opowiedziałam i moim dniu na szpilkach bili mi brawo a ja im obiecałam że jeszcze kiedyś je ubiorę. Zbliżała się okazja- impreza Red Nose Day. Którą wspieram i ja i chłopcy i Union J.
_______________________________________________________________
Mam nadziej że za bardzo nie namieszałam i się podobał
żule komentarze :**
UNION J

sobota, 9 marca 2013

Rozdział 42

Wyszło na to, że z imprezy pamiętamy.... w sumie to nic. Ogółem to tylko pamiętamy pierwsze godziny imprezy. Jedliśmy jakieś gofry z dziwną czarną polewą.
Okazało się, że powoduje ona zaniki pamięci. Wiedziałam, że aż tyle nie piłam,
podejrzewałam, że ktoś podał mi tabletkę gwałtu. A tu wina polewy. Ale na prawdę polewy?! Znalazłam mój cudowny aparat ze zdęciami. Były tam tylko tez imprezy bo resztę zgrałam rano przed imprezą. Z zeru zdjęć zrobiło się 500. Jakieś zdjęcia tańczących ludzi,
Luther'a z jednorożcem....Nic ciekawego ale jedno wywnioskowaliśmy
ta impreza była zajebista. W domu musiałam się tłumaczyć matce czemu nie wróciłam
na noc i nie wzięłam telefonu. Skończyło się długą pogawędką na temat komunikacji
 i uzgadniania niektórych rzeczy. Mama wywlekła też sprawę Amlly.
Cytuje "Normalne dzieci kupują pieska lub kotka ale ty bo ty musiałaś sobie świnię kupić"
ale potem dodała, że i tak ją kocha (że prosie)
Po tym całym kazaniu poszłam się wykąpać, ubrałam krótkie spodenki
 i zieloną bluzkę William Skeate. Ubrałam szare adidasy i wyszłam z Amlly na spacer.
Rzadko spotykany widok dziewczyna na spacerze ze świnią.
Wróciłam do domu zjadłam zapiekankę zrobioną przez mą matulę i poszłam spać.
Rano pobudkę zafundował mi mój szekszi budzik, który tym  razem wylądował pod biurkiem.
 Nie zważając na nic przykryłam się kołdrą i zasnęłam ponownie.
Nie na długo bo tym razem zadzwonił mój telefon.
-Hallo- odezwałam się zaspana
-Amy wstawaj-rozkazała mama
-Ale mamo
-Żadnego ale - i się rozłączyła
Chcą nie chcą musiałam wstać. Ubrałam niebieską koszulkę z WS i dżinsy, do tego zielone vansy.
 
 
 
*PIĘĆ MIESIĘCY PÓŹNIEJ*
One direction odpuściło sobie szkołę z powodu trasy po USA. Z resztą chłopaków
kontaktuje się stale. Co do Niall'a nie jesteśmy już razem. Po pierwszych dwóch miesiącach
przestał się odzywać. Nie odbierał telefonów sam przestał dzwonić,
Nie dopisywał na sms'y, których też nie pisał.
Chłopaki nic mi nie chcieli powiedzieć. Jak rozmawialiśmy
przez skeapa to blondyna nigdy nie było obok.
Uznałam to jako zerwanie. (:()
Podczas nieobecności chłopaków zaprzyjaźniłam się bardziej i zżyłam z Georg'iem.
Bardzo go polubiłam a on wyznał mi tydzień temu miłość.
Powiedziałam mu, że by dał mi czas i zobaczymy czy się w nim zakocham.
Bo brzydki nie jest.
Zrobiłam się dość popularna. W necie było sporo blogów o mnie.
Chodziłam na różne imprezy, spotkania. Walczyłam z szowinizmem.
Nawet mi się to podobało ale nic się nie zmieniłam. Dalej jestem tą samą Amy.
Dziś chłopaki wracają do Londynu i do szkoły. Trochę się bałam tego spotkania
ale dam radę. Obiecałam już chłopakom, że po nich przyjadę. Nie wiem po co
ale dobra, chcieli to przyjdę. Ubrałam się i wzięłam Amlly.  
Czekałam niecierpliwie modląc się aby jakimś dziwnym
trafem nie wylądowali. Stąpałam z nogi na nogę kołysając świnkę.
Podeszło do mnie kilka dziewczyn prosząc o zdjęcie i autograf.
Jestę gwiazdą.
-AMY!!!!!!!!!!!!!!- Usłyszałam wrzask Louis'a
Odwróciłam się i ujrzałam zaciesza na twarzy chłopaka w koszulce w paski.
-Lou - powiedziałam odstawiając świnkę na ziemię i przytulając chłopaka.
Potem przywitałam się z Liam'em, Zayn'em, Harry'm.
-Am-usłyszałam swoje imię i odwróciłam się i to był błą
-O, hej- to co ujrzałam rozerwało mi serce

Rozdział 41

Umówiłam się z George, że przyjdę po niego do szkoły. Początek roku pierwszy wtorek,
a mój telefon nie domaga. Mama śpi i nie chcę jej budzić. Wyjęłam z szafy mundurek,
składający się z swetra i białej koszuli. Nałożyłam do tego za duże dżinsy (po których deptałam)
 i czarno-czaerwone nike. Włosy zostawiłam związałam w wysokiego kucyka.
Zeszłam na dół, zjadłam kanapki i wróciłam do pokoju. Weszłam do łazienki, umyłam buzię, zęby.
Zebrałam plecak i byłam gotowa do wyjścia. Równo 7.30 zapukałam do domu chłopaka.
Zapytałam go o X FACTOR a ten chętnie mi odpowiadał na moje błahe pytania.
W szkole parę dziewczyn chciało z nim zdjęcie i mnie oczywiście paraliżowały wzrokiem.
 Nie czekając na niego ruszyłam do szafki. Byłam ciekawa kto dostanie szafkę Kristy.
Moje zacne przemyślenia przerwał ból głowy. Ktoś otworzył szafkę i mnie nią rypną.
 Co za idiota.....a na tak Louis.
-Pacanie!- wydarłam się, upadając na pupę
-Oj, Amuś nic ci nie jest- spytał głaskając mnie po głowie (klękając przy tym)
-Nie, tylko oberwałam szafką w łeb
-Przepraszam, wybaczysz mi- złożył ręce jak do modlitwy
-Nie - powiedziałam wystawiając mu język
-Jesteś tego pewna- poruszał jedną brwią
-Nie odważysz się- wiedział, że mam straszne łaskotki
-A założysz się - już się przybliżał
-Ok, stop wybaczam!!!!
-To guud - wyszczerzył się
Nie dowiedziałam się kto ma Kristy szafkę. Może stoi wolna? Nwm
Lekcje N U D A, w ławce siedzę z Meg. Josh, Liam, Zack razem. Louis, Harry, Zayn w jednej. Luther, Niall, Justin siedzą za nami. Jackson, Cody (niestety on), David przy drzwiach.
Na w-f'ie graliśmy w siatkówkę, biedny nieskoordynowany Lou, dostał osiem razy piłką po głowie.
Po lekcjach poszłam z Meg do mnie. W drzwiach minęłam się z mamą, która szła do kancelarii.
Zrobiłyśmy popcorn, i lignęłyśmy przed telewizorem w salonie. Miałyśmy zamiar obejrzeć "American Pay 2" ale przeszkodził nam dzwonek. Ruszyłam swą dupę w tamtejszą stronę.
Ja otwieram a za drzwiami te plastiki z naszej klasy
-Amy!!!!!- wydarły się przytulając mnie i całując w policzki. Moja mina o.O
-Czego chcecie
- A co już przyjaciółki nie wolno odwiedzić- zapytała z wyrzutem jedna z blondynek
-Przyjaciółki??-powtórzyłam z niedowierzaniem. Meg widząc co się dzieje wysłała mi pustego sms'a
-Oj, przepraszam was bardzo ale musicie już iść jestem umówiona innym razem
-No pewnie Ciał- pomachały mi tipsami
Fuck co to było !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Usiadłyśmy i zaczęłyśmy oglądać pokemony bo nie mogłam znaleźć płyty z "America Pay 2"
Oglądałybyśmy se dalej potyczki Pikahu ale przerwało nam walenie w drzwi.
Nie chętnie ruszyłam swą dupę do drzwi. Modląc się by to nie były one.
I dzięki Bogu to tylko Zeack i Justin.
-Jesteśmy  genialni!!!- rzucił na przywitanie Just. Nie czekając na nic weszli do salonu, a ja za nimi.
-Hej, Meg- pomachali jej. A ta jak na grzeczną dziewczynkę przystało odmachała
-To wytłumacz mi jakie masz podstawy do twierdzenia, żeś jest genialny
-Są- poprawiła mnie ruda
-Jesteście - poprawiłam się
-Wczytaliśmy się w regulamin szkoły i można znieść mundurki. Wszyscy uczniowie
ze szkoły muszą się podpisać i 200rodziców złożyć pisemnie pozwolenie. - Tłumaczył podekscytowany Zeack
-Jesteście genialnie!-wrzasnęłam
-Mówiłem- rzekł dumnie Justin- Jutro zbieramy podpisy
Tak jak mówił Just następnego dnia żuliliśmy podpisy. Nie odbyło się bez długiej kłótni z dyrką
 ale jakoś się z tym pogodził i oficjalnie wydała werdykt znoszący mundurki.
 Teraz mundurki to przeszłość.
Jutro 12 września i niedługo urodziny Niall'a. Wynajęliśmy z chłopaki sale do point ball'a.
Kupiliśmy mu wielkiego miśka, bon zniżkowy do Nando's, książkę Justina Biebera i płytę JB.
Biedny niczego się nie domyśla. Mówiliśmy mu, że w sobote robimy party hard na milion osób.
Taki tam drugi projekt X.
W piątek po szkole miałam się zająć blondynem a potem go przyprowadzić do hali. Poszliśmy ślimaczym tempem do MSC potem do Nando's co zajęło nam mnóstwo czasu. Gdyż nie dość że szliśmy wolno to jeszcze zatrzymywały nas fanki. Składające życzenia
, niektóre dawały nawet jakieś prezenty.
Na ale doszliśmy, awe!!! Wszystko było pogaszone co zdziwiło blondyna.
Ale po chwili światła się zapaliły i Irlandczyk zastał obrzucony farbą z wrzaskiem "Niespodzianka". Nie wkurzył się zaczął się śmiać tak samo jak ja.
 Ubraliśmy te głupie worki (czyt. kostiumy ochronne) i zaczęła się wojna.
 Po godzinie znaleźliśmy woreczki z farbą w proszku. Zdjęliśmy te wdzianka i zrobiliśmy
 bitwę na farbą. Było mówiąc krótko ZAJEBIŚCIE!!!!! Po naszej "malej" bitwie jakiś koleś
 wniósł dwu piętrowy tort, którym zaczęliśmy się rzucać.
Nic nie nadawało się do zjedzenia gdyż wszystko było w farbie.
Po naszej rzucaninie wygonili nas za zdemolowanie sali. Po wyjściu z zacieszami na
gębie upaprani farbą poszliśmy do cukierni. Bo nasz solenizant płakał, że nie dostał tortu.
 Miny ludzi bezcenne. Weszliśmy do cukierni. Pracownicy
 obłożyli krzesła folią spożywczą żebyśmy niczego nie ubrudzili.
 W normalnej sytułacji by nas wygonili ale ze względu, że to
one direction (czyt. darmowa reklama) mogliśmy zostać.
Cudowni cukiernicy zafundowali nam tort z podobizną chłopaków (1D)
*IMPREZA*
Tak ja na razie jesteśmy na dobrej drodze do Projekt X 2.
Jest tu ponad 1 000 ludzi. Co jest dziwne bo dom i ogródek na pierwszy rzut oka by tyle nie pomieścił. Po mimo, że to 16 wszyscy chleja i ćpają.
Jest to jeden wielki rozpiernicz. Trzeźwych i racjonalnie myślących
osób jest zaledwie 100. No ale większość z tu obenych ma po 18 lat.
Jak tak wygląda 16 to ja się boje 18.
Obudziłam się w wannie wypełnioną plastikowymi kulkami.
Łep nawala mi jak nigdy, nie piłam aż tyle. Trzy drinki to max.
Wyszłam z tej wanny. Na korytarzu leżał jakiś koleś w stroju Batmana.
Jeden obklejony taśmą. Luther leżał tuląc do sb jednorożca o.O.
Jakieś dziewczyny spały na kanapie. W kuchni na stole leżał pól nagi Malik.
Wychodząc z kuchni natknęłam się na Hazze
-Macie jakieś proszki - szeptałam
Ten nic nie odpowiedział tylko podszedł do szafki i podał mi
białe cudo (aspiryna), popiłam wodą i ni w chuj nie czułam
rezultatu.
-Gdzie reszta, tu jest Malik, Lou spał ze mną i Justin na podłodze w moim pokoju.- szeptnął
-Luther na korytarzu
-Chodź poszukamy reszty
Liam był u siebie, spał na łóżku  z jakąś brunetką. Niall również był u siebie ale spał pod biurkiem.
Zeack'a nigdzie nie było tak jak i Megan pewnie do domu poszli.
Justin leżał na schodach na strych i obejmował jakąś bondi.
Na strychu było pełno ludzi ale nikogo z bliżej poznanych.
David był w łazience na piętrze w wannie napełnioną wodą.
Jackson w szopie w ogródku.
Nie szukając dalej wróciliśmy do kuchni.
Josh i Michel siedzieli już w kuchni. Połykaliśmy proszki przeciw bólowe
przyglądając się ludziom wychodzącym. Po jakiejś godzinnie wszyscy wyszli poza
lokatorami, mną, Jackson'em i Luther'em.
Dopadł nas nic mi się nie chcić. Chłopaki zadzwonili po jakąś ekipę sprzątająca.
Co ogarnęła ten syf w trzy godziny. Powinni to zapisać w księdze rekordów ginessa.
Po tym jak ekipa wyszła zrobiliśmy burze mózgów dotyczącą
tego co kto z wczoraj pamięta.

czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 40

Te ostatnie tygodnie wakacji mijały bardzo szybko. Za nim się obejrzeliśmy a został tylko tydzień. Tydzień na kupienie wszystkich książek, zeszytów itp. Mama książki mi zamówiła ale jeszcze sprawa zeszytów. Strasznie nie lubię ich wybierać ich jest za dużo.
I tak stoję i dwie godziny mogę wybierać i nic nie wybiorę.
Z Niall'em układa mi się w dalszym ciągu świetnie. Ja nawet mam swój fun club.
 Jakieś dziewczyny złożyły, podobno jestem ich mentorką czy kimś takim.
Raz jak szłam z blondynem po mieście jakaś dziewczynka chciała zdjęcie, myślałam, że z Niall'em. A ta, że chce ze mną. A to było podejrzane. Bardzo.
Mamy wtorek, w poniedziałek jest rozpoczęcie roku. I znowu nie mam się w co ubrać, bo w sukience żadnej nie idę a w szortach raczej też nie. Dlatego miałam iść dziś z Meg na zakupy.
-Siema- przywitałam się z dziewczyną
-Witam-uśmiechnęła się
Weszłyśmy do centrum. Dziś obrałyśmy zupełnie inny kierunek niż zwykle.
Nie sklep sportowy tylko takie jakieś dla dziewczyn. Co wszędzie pełno różu i piesków. Przymierzyłyśmy chyba wszystkie ciuchy za nim znalazłyśmy odpowiednie.
Następnie podążyłyśmy do hurtowni. Po zeszyty, długopisy itd.
Tam to spędziliśmy ze dwie godziny. Obładowane wróciłyśmy do domów po 20.
Już nigdzie nie wychodziłam, nie chciało mi się.
Zasnęłam bardziej z nudów niż ze zmęczenia o 23.20.
Rano obudził mnie warkot ciężarówki. Wyjrzałam za okno zauważyłam bruneta
wysiadającego z tego pojazdu zbrodni. Zbrodni- gdyż zakłócił mój sen.
Po dłuższym i dokładniejszym przyjrzeniu się postaci kapnęłam się, że to George.
Szybko chwyciłam bluzę wkładaną przez głowę nałożyłam trampki i wybiegłam z domu.
-George!!!!- wrzasnęłam zbiegając ze schodków przed domem
-Amy, hej co ty tu robisz???- zapytał gdy stanęłam przed nim
-No mieszkam a ty?
-Wprowadzam się- tu kiwną głową na dość duży żółty dom obok mojego
-No to witam sąsiada. Jeszcze mi powiedz do jakiej szkoły idziesz
-Do Yellow pages
-Od razu do c idź- nie zdziwiłam się tym, że idziemy do jednej szkoły tam była najbliżej
-Skąd wiesz- spojrzał na mnie dziwnie
-Serio do c idziesz -  wyszczerzyłam oczy
-No tak a co jakaś patologia
-Nie...Nie obrażaj mnie - spojrzałam na niego spod byka
-Czyli mam rozumieć, że idziemy do jednej szkoły, klasy i jesteśmy sąsiadami???
-Na to wygląda- przytaknęłam
-To przeznaczenie
W odpowiedzi przewróciłam oczami.
-Dobra lece bo głodna jestem-powiedziałam
-Do zobaczenia sąsiadko- pomachał mi. Zaśmiałam się pod nosem i odmachałam mu.
Weszłam do kuchni i od razu natrafiłam na pytające spojrzenie matki
-Hej - przywitałam się
-Skąd go znasz?
-Poznaliśmy się w L.A w tym radiu
-A wiesz, że to jeden z członków Union J
-Że czego???
-Zespołu w X FACTOR byli
-I co wygrali
-Nie wiem ty powinnaś
-Czemu ja???!!!
-Bo to ty masz 16 lat
-I???
-A zresztą, przecież ty nie jesteś zwykłą nastolatką- machnęła ręką
Wzruszyłam ramionami. Zrobiłam sobie płatki i ligłam obok mamy na kanapie w salonie.
Zaczęłyśmy oglądać Justina Biebera "Never say never", a co mi tam. W sumie to muszę coś
wiedzieć o idolu Niall'ka. Film cholernie nudny ale przyzna Bieber ma talent i to duży.
 Po jego koncercie mam miłe wspomnienie hehe xd
*1 WRZESIEŃ-ROZPOCZĘCIE ROKU SZKOLNEGO*
Nudy jedne wielkie, godzinne monologi nauczycieli i uczniów.
W reszcie po dwóch godzinach udaliśmy się do klas.
Do naszej doszła trójka nowych można rzec, że ósnemka.
Bo pan Styles, Payne, Malik, Horn, Tomilison
zostają w naszej klasie. Zrezygnowali z nauczania na privie.
Doszła Meg, którą już rzecz jasna znam, Grorge, którego też znam.
I niejaka Milly, totalny plastik z toną tapety na twarzy.
Jak zobaczyła, że w naszej klasie jest One Direction to wyłupiła
oczy i otwarła z deka budzię mamrocząc
"OMG 1D"
Jak już wspomniałam totalny plastik.
Po tym całym rozpoczęciu poszliśmy na skeat park.
Chłopaki z 1D czasami jeżdżą, najwięcej Zayn na desce
i Louis na bmx'ie. Za to Hazz jak przychodzi (a przychodzą wszyscy niemal
codziennie) to tylko po to by po filtrować z naszym rudzielcem.
Nie spodziewałam się tego w ogóle (sarkazm), że pójdzie za nami
połowa ludności plastików. Cudnie. Po drodze zahaczyliśmy o MSC,
z napojami ruszyliśmy do naszego "centrum".
 

środa, 6 marca 2013

Rozdział 39

Weszłam zmęczona na ganek przed domem. Przewracając wszystko w walizce
 bo mądra ja zapomniała wyjąć wcześniej kluczy. Po paru chwilach przewracani wszystkiego, nacisnęłam klamkę.
Otwarte??? Weszłam po ciuchu zostawiając walizkę w wiatrołapie chwyciłam kij
do bejzbola stojący pod schodami. Ruszyłam do kuchni z kąt dobiegały dźwięki.
 Wchodzę powoli za raz zawału dostanę a tam mama spokojnie sobie siedzi i pije herbatkę.
-Cześć, zabić mnie chcesz
-Hej, nie tylko nie wiedziałam kto to. Ale co ty tu robisz mieliście być we wrześniu
-Przyjechałam wcześniej
-Stało się coś
-Słuchaj. Z twoim ojcem mamy zakłady kancelarskie, prawnicze. Największa znajduje
się w New Yourk. Dlatego ciągle musieliśmy tam jeździć. Ale postanowiliśmy wrócić tu.
 W sensie do londyńskiej kancelarii. Jednak tata raz w miesiącu będzie musiał tam jeździć.
-Czyli na prawdę zostajecie- upewniałam się
-Tak - stwierdziła krótko po czym rzuciłyśmy się sobie do uścisku.
Gadałyśmy do 2 w nocy. Nigdy nie spędziłyśmy ze sobą tyle czasu.
Może i spędzałyśmy ale nie pamiętam. Przebłagałam mamę aby pozwoliła
mi pofarbować końcówki na niebiesko.
Rano obudziłam się o 13!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zeszłam na dół, otulił mnie zapach kawy i jajecznicy.
-Dzień dobry- przywitałam się przeciągając.
-Hej, idę dziś do koleżanki, wrócę wieczorem.
-Dobra
-A ty co dziś robisz???
-Na skeate park idę
-No tak- uśmiechnęła się
Zjadłyśmy w miłej atmosferze, tato miał przyjechać dopiero we wrześniu i już zostać, dobre i to.
Ubrałam  się chwyciłam moją deseczkę i wyjechałam.
Założyłam słuchawki na uszy puściłam na fula "Heart Shaped Box" i podążam.
 W dupie mam te dzikie spojrzenia ludzi. Zapewne słyszeli to czego słucham.
Dojechałam po zakończeniu się trzeciej piosenki.
-Witajo!!!!-spojrzałam na Justina a on na mnie i oboje się zaśmialiśmy.
Mieliśmy oboje koszulki z Nirvan'ą. Śmieliśmy się często,
że Just to mój mentor, gdyż dzięki niemu polubiłam ich.
-No witamy naszą gwiazdę- rzucił Luther
-Jaką znowu gwiazdę???
-No wiesz o nas nie mówią w telewizji i my nie udzielamy wywiadów w radiu i my nie mamy sponsora - mówiąc to kładł nacisk na każde "mamy"
-Oj tam, oj tam - machnęłam ręką
Zaczęliśmy jeździć. Założyłam słuchawki i puściłam Nirvan'e na całą parę. Jednak mój święty spokój przerwał Zeake, szturchając mnie w ramię.
-No
-Idziesz z nami do MSC
-Jasne
Jechaliśmy ścigając się. Byłam pierwsza!!!! Usiedliśmy przy stoliku w kącie.
Czekając na kelnera opowiadałam chłopakom o tych zawodach.
-Co podać- podszedł jakiś szatyn. Zawsze chce mi się śmiać jak widzę te ich sweterki.
Złożyliśmy zamówienia po paru minutach przyniosła nam jakaś blondynka którą chłopaki zaczęli podrywać. A ta naiwna dała im swój numer z myślą, że zadzwonią.
Chłopaki dali mi kase i poszłam zapłacić. No nie do końca poszłam bo podjechałam na desce.
-O widzę, że się stęskniłaś- uśmiechną się. Pewnie chciał słodko ale mu nie wyszło.
Wzrok przenosił to na mnie to na deskorolkę.
-Nie za bardzo- uśmiechnęłam się i zadzwonił mój telefon oznajmując przyjście sms'a.
I po całej kafejce rozniosły się refren  "Lithium"
-Jeździsz na desce, słuchasz Nirvan'y gdzieś ty była całe moje życie
-Czekałam aż koleś w bluzie z krową mnie o to zapyta
Coś tam jeszcze mamrotał pod nosem ale już go nie słuchałam. Zapłaciłam i wróciłam do stolika.
 I nagle mi się przypomniało, że dostałam sms'a
"Znając życie jesteś z chłopkami jak tak, a wiem że tak. To ruszajcie swe dupki do nas"
Tak nadawcą był Niall. Odpisałam
"Tak jest!"
-Jakie plany na resztę dnia- zwróciłam się do chłopaków
-Brak- odezwał się za wszystkich Josh
-To idziemy do chłopaków-oznajmiłam. Nie było sprzeciwów.
Zapukaliśmy do domu chłopaków, nowość.
Drzwi otworzył nam Zayn.
-Niall kocham twoją dziewczynę- rzucił na wstępie
-Ona jest moja- wydarł się z salonu blondyn
-Ale...-zaczął
-Słyszałeś jestem jego-uśmiechnęłam się
Resztę dnia spędziliśmy razem. Wieczorem pojechałam do domu.
Wykąpałam się i zasnęłam
 
 

wtorek, 5 marca 2013

Rozdział 38

Pobudkę zafundowali mi o 10, normalnie to bym ich zabiła ale z racji tego, że musiałam się spakować, darowałam im to. Nasz pokój określę jednym słowem "BURDEL".
Wszystko na ziemi, większość pod łóżkami. Znalazłam trampka w lodówce, kto go tam dał????
O 13 zaczęliśmy się zbierać.  Już spakowani, ja do radia a reszta na plażę.
Przed budynkiem stało mnóstwo paparazzi. Próbowaliśmy się przez nich przepchać
ale w du nam się udało. Do tego radia było 15 minut drogi.
Z racji tego, że mamy 13.48 Michel (ten najsilniejszy) wziął mnie na barana.
 Jakimś cudem przepchaliśmy się przez tłum.
Nie którzy fotoreporterzy pobiegli za nami. Po pięciu minutach biegu chłopaka mogliśmy zwolnić. Ale mi było wygodniej na plecach kolegi to nie zeszłam.
 I ten niósł mnie przez 10 minut w tym 5 biegu.
Weszliśmy na portiernie na której czekał Max.
-No nareszcie ileż można czekać - odsapnął facet
-Co poradzę, że kuń Rafał szybciej patatajać nie umie
-Wypraszam sobie miano konie-zastrzegł Michel
-No dobra- zeskoczyłam mu z pleców- to do potem- przybiliśmy se żłówiki i poszedł
-Mają jakieś usterki zaczynamy o 14.20
Wjechaliśmy windą na drugie piętro podeszliśmy pod czarne drzwi. Facet kazał mi zostać a sam tam poszedł, że za drzwi. Usiadłam pod ścianą. Po sekundzie usiadł koło mnie chłopak. Lol w moim życiu za dużo spotykam chłopaków.
-George Shelley- podał mi rękę
-Amy Jackson-uścisnęłam ją
Gadałam z nim przez dwadzieścia minut. Do póki nie zjawił się Max. Wymieniliśmy się numerami
i podążyłam za mężczyzną zwanym moim sponsorem.
-Witamy, z małym opóźnieniem u nas w studiu Amy Jackson
-Hej- powiedziałam trzęsącym się głosem
Po pół godzinie byłam wolna, padały standardowe pytania. Jak zaczęła się moja przygoda  deską, coś o moim życiu i opis zawodów z mojej perspektywy.
Po wyjściu pożegnałam się z Max'em, już miałam wychodzić kiedy ten George mnie zatrzymał.
-Uciekasz???
-W pewnym sensie tak i  w pewnym nie
-To znaczy
-Nie uciekam ale czekają na mnie
-A można wiedzieć gdzie czekają
-Na plaży - powiedziałam a ten mi rzucił spojrzenie "are you kidding me"
Podałam mu adres hotelu i mniej więcej opisałam gdzie będziemy.
Domyślałam się, że będą na tej górce, tam gdzie zawsze.
Wyszłam z budynku i obrałam kierunek plaża. Po piętnastu minutach energicznego marszu
byłam na miejscu. Przywitałam się  Niall'em i położyliśmy się na koc wtuleni w siebie.
Wyglądał tak seksi w tych kąpielówkach, że nie mogłam wzroku oderwać.
Zdjęłam koszulkę i spodenki pozwalając na to by świat nacieszył się widokiem moich kościstych bioder. Odsłaniając zarazem mój tatuaż.
Wszyscy byli w wodzie, a nam nie chciało się iść. Leżeliśmy  tak i czułam, że odlatuję.
Już bym usnęła gdyby nie Zayn, który staną nade mną cały mokry
-Nie, oglądam powieki - rzuciłam sarkastycznie
Ten dał se  spokój i powędrował na ręcznik po czym legną na nim plackiem.
 Harry i Megan szli śmiejąc się i spoglądając na siebie kątem oka.
Zwalniając im miejsca poszliśmy z Horan'em po sheaki. Szliśmy brzegiem trzymając się za ręce.
 Co jakiś czas podbiegały do nas fanki prosząc o zdjęcie z Niall'em.
Po chwili utworzyło się wokół niego całkiem spore kółeczko.
 Powiedziałam, że poczekam przy barze. Szłam powoli mocząc nogi w wodzie.
-Tu cię mam - wrzasną ktoś za moimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam George'a.
-Hej
-Cześć, co tam takie zamieszanie
-Na Niall'a się rzucili
-Horan'a????
-No tak a co- temu na te słowa gały zwiększyły się do rozmiaru ciężarówki.
-Nie nic - posmutniał????
Zaraz przybiegł blondyn, chwycił mnie w pasie i posłał pytające spojrzenie.
-Ach, George to Niall. Niall George.
Chłopaki podali sobie ręce. Jakiś typek zaczął wołać i ten zwiał.
-Mam być zazdrosny - poruszał zabawnie brwiami chłopak
-Nie ma takiej potrzeby
Poszliśmy do baru zamówiliśmy napoje i powoli wróciliśmy do reszty.
Kąpaliśmy się opalaliśmy śmialiśmy. O 19 zebraliśmy swe kochne
dupki do hotelu. Wymeldowaliśmy się i pojechaliśmy na lotnisko.
 
***************************
Georg Shelley- wokalista Union J
 
 

poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdzaił 37

Chuj ludzie, żyjemy w XXI wieku a tu takie akcje. No proszę was co mam mienić płeć
 żeby robić to co kocham. Podczas tej zaciętej kłótni, która trwała ponad godzinę,
zjechało się sporo mediów. Każdy robił mi zdjęcia i wypytywał.
Ale ochroniarz ich odpychał nie mogłam wydusić z siebie słowa z tego wszystkiego.
Nie był to strach raczej zaskoczenie.
-DOBRA KONIEC!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- Wrzasną burmistrz - Panna Jackson wygrała uczciwie,
nie oszukujmy się. Amy przełamałaś barierę szufladkową.- podszedł do mnie-
Gratuluję zwycięstwa-wyciągną w moją stronę rękę, którą uścisnęłam.
Zaraz potem usłyszałam brawa. Widziałam kolesi przewracających oczami
 i laski patrzące na mnie z pogardą.
No nic weszłam na podium wręczyli mi puchar na 5 metrów, pogratulowali,
porobili zdjęcia a ja się szczerze uśmiechałam.
Po zejściu podszedł do mnie Max
-Powiem ci że czegoś takiego jeszcze nigdy nie widziałem. - odsapnął
-Ja też nie. Były tego typu akcje ale nie asz tak. Po co te media.
-Pierw zjechali się tu bo One Direction. Ale obaczyli co się dzieje i uznali, że to bardziej ciekawe.
Nie odpowiedziałam uśmiechnęłam się.
-Pierwszy raz mam taką sytuacje, ale jutro masz wywiad
-Ja???? Gdzie???? Po co?????
-Tak ty. W radiu WMP36 (tylko to mi przyszło do głowy). Nie wiem po co. Zareklamujemy firmę odpowiesz na kilka pytań i tyle. Twoi koledzy mogą ci powiedzieć więcej.
-No taka o której bo tak jakby jutro wyjeżdżam
-O 14.10
-A to spoko samolot mamy na 20, wyrobimy się.
-Dobra leć do hotelu i postaraj się nie zabić
-Spróbuje- podałam mu puchar, rzuciłam Tom'owi "pa" i wyleciałam.
Na początku nie mogłam ich znaleźć ale niezawodne directionerki mi pomogły.
Szłam za piskami nie no szłam za dziewczynami w koszulkach "I LOVE 1D". Chłopaki stali na parkingu. Podeszłam do pozostałych (całej parafii oprócz 1D). Megan mnie przytuliła
 i zaczęła się cieszyć jak opętana.
Tak Meg wróciła. Miała na sobie krótkie dżinsowe spodenki luźną zdecydowanie
męską koszulkę i zacne szpilki.
-Wróciłaś?- upewniłam się
-Tak. Spodenki miałam pod spodem a koszulka loczka.
Po tej wypowiedzi popatrzyłam na Harr'ego miał zapiętą szarą buzę.  
Pogadaliśmy tak sobie w szóstkę czekając na chłopaków.
 Podeszły do mnie dziewczyny i pogratulowały zwycięstwa. Inne abym uważała,
 bo jak zrobię coś Niall'owi to mnie dopadnę.
Powróciliśmy do hotelu chłopaki bardziej się przejeli tą audycją niż ja.
 Po tym naszym zaceszu zaczęła się walka o pilota.
Którą wygrał Liam, wyszło na to, że oglądaliśmy MTV.
Wzięłam telefon i zaczęłam grać w pou, całkowicie się od nich dołączyłam
. Z mojego transu wyrwał mnie krzyk Lou
-Amy jesteś w tv!!!!!!!!!!!!
-What-spojrzałam na ekran
*tv*
Skeating od dawna traktowany jako sport dla chłopaków, od dziś niejaka Amy Jackson zmieniła ten pogląd. <moje zdjęcie zrobione dziś na zawodach>
Na zawodach w skeatingu w Los Angels wzięła udział dziewczyna. Podobno już wcześniej brała udział w wielu zawodach i nie raz pogrążała chłopaków. Dziś zdobyła najwięcej punktów,
jednak coś stanęło na przeszkodzie w odebraniu pucharu. Mianowice szowinistyczny sędzia,
który uważa, że to sport dla chłopaków i nie powinna uprawiać go dziewczyna. Po tych słowach zaczęła się ostra i dość długa kłótnia. Przerwał ją burmistrz z werdyktem, że dziewczyna wygrała uczciwie. Tym samym zawstydziła jak i zaimponowała sporej części płci przeciwnej. Jednak nasza blondyneczka jest już zajęta przez szanownego pana Niall'a Horan'a z One Direction
<tu pokazano moje i blondyna zdjęcie> A teraz czas na listę ciach......
 
-O kurwa- tylko tyle wydusiłam
-No- poparła mnie ruda
Pod wieczór zadzwoniła mama z newsem że widział mnie w telewizji i chciała sprawozdania.
Zasnęłam wtulona w blondyna o 23.15
**************************************************************
żule komentarze hehe
Padłam jak to zobaczyłam. Sama pewnie za pierwszym razem nie lepiej wyglądałam

Rozdział 36

Nie wiem o za geniusz wymyślił te zawody, ale już go nienawidzę. Zawody w wakacje na 9!!!!!!!!!!!
Pojebało. No ale mus to mus. Mój kochany telefonik zabrzęczał punktualnie o 7.20.
Postanowiłam być wredna i obudzić resztę. I tak miałam ich budzić ale co tam.
 Może z tym wstaniem to się opóźniłam bo spał jedynie David. Skoro ten mnie
budził to nie chciałam być dłużna. Podeszłam do łóżka i z pety wrzasnęłam
-NIE ŚPIJ BO CIĘ OKRADNĄ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-Co, kurwa chcesz-przywitał się z chrypką.
-Róż dupe bo zara wychodzimy.
-Która????
-7.25
-Jeszcze chwila - rzucił po czym okrył się kołdrą i przewrócił na drugi bok
-O nie ty mi nie dałeś pospać- po czym zrzuciłam go z łóżka. Huk był wielki,
w końcu jak taki słoń spadnie to cicho być nie może.
-David zabieraj te swoje zwłoki z podłogi- nakazał Josh
-Już, już- bełkotał
Postanowiłam zrobić sobie płatki. i pochodzić z nimi po pokoju.
 Zauważyłam, że Meg lata i czegoś szuka.
-Czego szukasz- spytałam
-Szpilek
-Po chuj ci szpilki
-Oj zobaczysz
Po tym zostawiłam ją i usiadłam w kuchni.  O 8.10  wszyscy byli gotowi. Meg ubrała się w białą sukienkę ozdobioną ćwiekami do pasa (cycki), czarne wysokie szpilki i małą kopertówkę
-Masz - podała Hazz'ie różową parasolkę
-Meg co ty odwalasz - spytałam zdziwiona
-Po pierwsze dziś jestem Kinga, a  po drugie. No co divy nie można poudawać- zapytała oburzona
-Nudzi ci się - ciągnęłam
-Tak, bo ty se idziesz jeździć chłopaki też a mi zostają tylko te gwiazdeczki
-EJ!!!-Wrzasną oburzony Lou
-Nie ejuj mi tu tylko idziemy bo się spóżnimy- ponaglił nas Dady
Justin, David, Josh, Michel biorą udział w zawodach ogólnych
(tzn. nie reprezentują żadnej marki firmy miasta szkoły)
 a ja w sponsoringowanych. Nie było sensu brać Amlly więc zostawiliśmy  ją w hotelu.
Justin, Josh, Michel, David jechali z przodu strasząc mewy.
Louis, Liam, Zayn szli za nimi.
Meg szła jak modelka a za nią Harry z parasolką. Haha ona to ma pomysły.
Już widzę te nagłówki w gazetach "Harry Styles wykorzystywany",
 "Harry i jego nowa....dziewczyna???". Zrobiłam im z tysiąc zdjęć.
 A ja z blondynem ciągnęliśmy się na tyłach.
 Co sekundę jacyś kolesie przystawali i gapili się na rudą albo nie którzy gwizdali.
Ach te pełne zazdrości spojrzenie Harolda. Megi chyba wiedziała, że mu się podoba
i specjalnie to zrobiła. Ale skąd u niej taki nagły wzrost pewności siebie.
 
*Oczami Hazzy*
Boże, jak ona dziś pięknie wyglądała..........
Szczere, chciałbym mieć laser w oczach by wymordować tych wszystkich kolesi co się na nią patrzyli. Wymordowałbym pół miasta. Ja zabijałem wzrokiem kolesi co się na nią gapili a ona dziewczyny. Które chciały podejść po autograf na pewno.
W pewnym momencie nie wytrzymałem i stanąłem
-Coś się stało Hazzuś- powiedziało słodko a mi aż się kolana ugięły
-Tak, nigdzie z tobą nie idę- powiedziałem stanowczo
-A to dlaczego
-Bo wszyscy się na ciebie gapią a tylko mi wolno
-Oj biedaku nie użalaj się tak nad sobą. Chodź bo się spóźnimy- dala mi całusa w policzek 
i pociągnęła mnie za rękę
 
*Amy*
Stanęłam przy stoliku z zapisami. Miałam tu odebrać formularz zgłoszeniowy.
 a za stolikiem siedział opalony chłopak, wyglądał na około 18 lat.
-Mogę dostać formularz -zapytałam
-Konkurs piękności dwie ulice dalej -powiedział jak do głupiej blondynki.
Fakt jestem blond ale to nie oznacza, że od razu jakiś bez mózgi plastik
-Dobrze wiedzieć a teraz mogę ten formularz
-To sport dla chłopaków
-No i ?????
-No i to, że tylko chłopaki jeżdżą
-Zaskoczę cię ale nie tylko oni
-To wymień jedna dziewczynę
-Ja idioto!!!!!- Już go miałam nawyzywać gdy podbiegł do mnie Justin
-Siema - podał rękę temu solarnemu debilowi
-Hej - odpowiedział mu
-Am, wypełniłaś już to gówno- spytał pokazując mi kartkę
-Nawe jej nie dostałam
-Dlaczego
-Bo cytuje-tu popatrzyłam na bruneta- "To sport dla chłopaków i tylko oni jeżdżą"-
powiedziałam głupim głosem
-Ja nie mam takiego głosu - oburzył się opalony
-Uwierz mi masz - uśmiechnęłam się wrednie
Just wziął czysta kartkę i mi podał
-Masz i wypełniaj bo zaraz się zaczyna
-Nie no ja idę po ochronę i po Max'a bo widzę, że koszulki kradniesz - rzekł wkurzony
Nic nie odpowiedziałam wystawiłam mu tylko faka i zaczęłam wypełniać kartę.
Zwyczajne imię, nazwisko, wiek, pesel, zaznaczenie kategorii, nazwa firmy,
podpis opiekuna (że tego od firmy).
Wypełniłam i zauważyłam, że solar wrócił w towarzystwie Max'a i goryla.
-To ta -rzekł brunet z pogardą
-Amy gdzieś ty się podziewała, czekamy już tylko na ciebie- spanikował facet.
Mina bruneta-bezcenna
-No sorry ale ktoś mi nie chciał podać karty
-Czemu
-Bo to sport dla chłopaków dla chłopaków i tylko oni jeżdżą
-Co za ciołek - zapytał mężczyzna
-Ten przed tobą
Max pacną go po głowie, aż echo poszło od tej pustoty.
Max'owi wypełnioną kartkę.
Ten postawił swój autograf i podał brunetowi.
-Jest Niall???-spytał po chwili facet
-Ta, gdzieś z chłopakami i Megi a raczej Kingą
-Ok chodź poznam Cię z Tom'em
-Kto to
-Chłopak - odpowiedział krótko
-Dzięki, od razu wiem kto to taki- rzuciłam ironicznie
Podeszliśmy pod jakiś niebieski namiot. W środku stała kanapa stoliki,
 parę desek porozrzucanych, dwóch kolesi i babka.
No i jakiś całkiem ładny.
-Tom- podał mi rękę
-Amy-uścisnęłam ją
Zawody polegały na tym, że mamy obszar taki mały skeate park
i w ciągu dwóch minut mamy się
"popisywać".
Jak już wystartowałam z Tom'ym usiedliśmy w namiocie.
Zakazali nam wychodzić pod pretekstem, że możemy się zgubić.
Ten cały Tom'y to fajny chłopak, ale za bardzo się do mnie przystawia.
Miałam go już po godzinie dość, ale z zbawieniem przybyła
moja zacna banda. Chłopaki przywitali się z Tom'ym.
Nawet mnie nie zauważyli ciołki
Z kąt te chuje wszystkich znają.
-To A...-zaczął chłopak pokazując głową na mnie. Na co oni się odwrócili
-Amy, byłaś genialna- przytulił mnie Michel
Zaraz po nim z uściskami podszedł Josh po nim David.
-A ja to co - oburzył się Justin
-Pies- odpowiedział mu Josh
Zaśmiałam się i przytuliłam się do obrażonego Justina. Ten mnie uniósł
i zaczął kręcić w powietrzu.
-Dobra starczy tych czułości- powiedziałam
-Oj chyba nie- odparł David
-Co- zaczęłam ale nie dane mi było skończyć
Do namiotu wbiegła Meg a może raczej Kinga (tu przewróć oczami)
Przytuliłam się ale szybko się oderwałam
-Kłujesz- oburzyłam się masując bolące miejsce
-Wiem, loczek mi to już mówił
-A co ty z loczkiem robiła
-Nic takiego
-Nic powiadasz- ciągnęła bym to dalej ale do namiotu wbiegł Lou z zacieszem na mordzie
-Co ty się tak cieszysz
-Tak jakoś. Mam Was  zawołać. Wyniki ogłaszają
-To to idziem
Skończyło się na tym, że Michel pierwsze, Josh zajął drugie miejsce, David trzecie
i kuźwa całe podium nasze.
Ja zajęłam pierwsze miejsce ale przez te szowinistyczne małpy
zostałam zdyskwalifikowana za po prostu bycie dziewczyną.
Max zaczął się z nimi kłucić i w ostateczności odwołali
swoje wcześniejsze zdanie. Żebyście widzieli mnę tych wszystkich chłopaków jak się
dowiedzieli, że jakaś dziewczyna ich pokonała. Hehe
 
 
-

sobota, 2 marca 2013

Rozdział 35

-Amy, śpisz-zbudził mnie delikatny szept mojego chłopaka
-Nie oglądam powieki - rzekłam z sarkazmem
-Dobrze, że nie śpisz, chodź
-Gdzie???- usiadłam na łózku
-Na plaże
-Która godzin-przetarłam zaspane oczy
-Przed 5. Chodź
-Że która??? Nie ważne to środek nocy- powiedziałam i położyłam się z powrotem
-Idziemy, bierz bluzę i chodź- rozkazał. Nie chciało mi się z nim kłócić więc wstałam, chwyciłam bluzę i wyszłam. Nie musiałam się przebierać.
Moja piżamka składała się z różowych spodenek z nike i szarej bokserki. 
 Zdążyłam zabrać jeszcze mój święty aparat. Ubrałam trampki i wyszliśmy.
Chłopak chwycił koc i paczkę popcornu i zamknęliśmy cicho drzwi.
Wyszliśmy z hotelu trzymając się za ręce. Szczerze było ciemno jak w dupie.
Doszliśmy do plaży szybko, bo to nie było daleko. Świecąc po drodze telefonem chłopaka.
Usiedliśmy na kocu.
-To po co tu przyszliśmy????-zapytałam
-Patrz-pokazał palcem niebo. Akurat słońce zaczęło wzchodzić.
Niebo nabrało rumieńców momentalnie rozjaśniając świat. Położyliśmy się na plecach,
podziwiając widok. Włączyłam aparat i cykałam foty.
-Z kim jesteś najbardziej zżyta-zapytał nagle blondyn
-W sensie rodzina...
-Z chłopaków-przerwał mi- pomijając mnie - uśmiechnął się słodko
-Z Justin'em-odpowiedziałam bez zawahania
-Jak się poznaliście-dopytywał
-W skeat parku. Jak z wszystkimi hehe. Ale Justin'a polubiłam najbardziej i z wzajemnością.
Moi rodzice tak jak teraz wyjeżdżali, jego też. Tyle, że ja zostawałam z babcia a on z niańką.
 Często do mnie przychodził często nocował. Albo ja do niego. Zachowywaliśmy się jak 7-latki
po mimo, że mieliśmy po 14. Nie raz daliśmy popalić mojej babci czy jego niani.
 Szczególnie w czasie burzy.
-Boisz się-zapytał
-Potwornie
-Będę twoim bodygard'em - wypiął dumnie pierś
-Na to liczę-odparłam ze śmiechem
Po gadaliśmy jeszcze z godzinę, zaczęliśmy się rzucać popcornem. Co chwilę się całując.
To było takie sweet.
-Niall, wracajmy-stwierdziłam
-Coś się stało-spytał zmartwiony
-Tak, głodna jestem
-A uwierzysz, że ja też
-No co ty-rzekłam sarkastycznie
Zostawiliśmy koc na plaży. Ruszyliśmy hotelu. Z deka się zdziwili jak nas zobaczyli.
No w sumie 6.30 a tu taka gwiazda na nogach. Zamówiliśmy stertę gofrów.
I tak po mimo ich ilości po 10 minutach nic nie zostało.
Po zakończonym śniadaniu nie chciało nam się wracać do pokoju. I tak pewnie wszyscy śpią. Postanowiliśmy pójść z powrotem na plaże. Było koło 8, więc i prasa zaczęła się złazić.
Porobili zdjęcia "z ukrycia" i już chyba sobie poszli, przynajmniej tak mi się wydaje.
-Nie miałem jeszcze takiej dziewczyny-wyrzekł niebieskooki
-Takiej, jakiej???
-Wyjątkowej- zrobiłam minę "are you kidding me"- Zazwyczaj to chłopak uczy dziewczynę choćby stawać na desce. Zniszczyłaś poukładany świat!!!- oburzył się
-Jak chcesz to mogę cię nauczyć stać na desce-zaśmiałam się
-Umiem stać, dziękuję za troskę.
Spacerowaliśmy po plaży tak bez celu. Do blondyna podchodziły co chwila jakieś fanki
proszące o autograf i wspólne zdjęcie.
Około 12.30 do chłopaka zadzwonił Louis z troską czy żyjemy.
 Ostatecznie zgodziliśmy się wrócić :P
Max miał przyjechać za tydzień (piątek). Dni mijały nie ubłagalnie szybko.
Mam stos nowych zdjęć, jestem ciekawa jaką ten aparat musi mieć pamięć.
Postanowiłam je wydrukować jak wrócimy, albo przynajmniej zgrać na lapka.
PIĄTEK 12.15
Nastawiłam se ten cholerny budzik na 12 bo miałam być gotowa na 13
 i czekać przed hotelem na Max'a.
Ubrałam firmowa żółtą koszulkę tego samego koloru converssy i spodenki dżinsowe.
Pożegnałam się z blondynem co najmniej jakbym na wojnę szła.
Max czekał już na dole. Pojechaliśmy do jakiejś restauracji.
Gdzie woda kosztuje tyle co złote traki.
Omówiliśmy szczegóły związane z zawodami.
Miały się one odbyć jutro o 14.20 w największym skeat parku w L.A.
Po godzinie byłam z powrotem w pokoju.
Przy wejściu zaczepiła mnie recepcjonistka i podała klucz.
Bo reszta gdzieś wyszła. Zostawili mi kartę z której treści wynikało, że poszli na plaże.
I mam do nich jak najszybciej dołączyć.
Wzięłam szybki prysznic założyłam strój. Na to luźną niebieską koszulkę i spodenki.
Byli tam gdzie zawsze. Na górce porośniętą trawą, a dookoła parę drzew.
Kolejny wspaniały dzień za nami. Jutro zawody a w niedzielę wracamy.
No cóż, wszystko co dobre kiedyś się kończy.
******************************************************
Jest już ponad 1030 wejść Dziękuje ♥
Jak już tu tak wchodzicie to zostawcie po sobie jakiś ślad.
Proszę *-*
Oki, lece się narkotyzować naszymi chłopaczkami