Pobudkę zafundowali mi o 10, normalnie to bym ich zabiła ale z racji tego, że musiałam się spakować, darowałam im to. Nasz pokój określę jednym słowem "BURDEL".
Wszystko na ziemi, większość pod łóżkami. Znalazłam trampka w lodówce, kto go tam dał????
O 13 zaczęliśmy się zbierać. Już spakowani, ja do radia a reszta na plażę.
Przed budynkiem stało mnóstwo paparazzi. Próbowaliśmy się przez nich przepchać
ale w du nam się udało. Do tego radia było 15 minut drogi.
Z racji tego, że mamy 13.48 Michel (ten najsilniejszy) wziął mnie na barana.
Jakimś cudem przepchaliśmy się przez tłum.
Nie którzy fotoreporterzy pobiegli za nami. Po pięciu minutach biegu chłopaka mogliśmy zwolnić. Ale mi było wygodniej na plecach kolegi to nie zeszłam.
I ten niósł mnie przez 10 minut w tym 5 biegu.
Weszliśmy na portiernie na której czekał Max.
-No nareszcie ileż można czekać - odsapnął facet
-Co poradzę, że kuń Rafał szybciej patatajać nie umie
-Wypraszam sobie miano konie-zastrzegł Michel
-No dobra- zeskoczyłam mu z pleców- to do potem- przybiliśmy se żłówiki i poszedł
-Mają jakieś usterki zaczynamy o 14.20
Wjechaliśmy windą na drugie piętro podeszliśmy pod czarne drzwi. Facet kazał mi zostać a sam tam poszedł, że za drzwi. Usiadłam pod ścianą. Po sekundzie usiadł koło mnie chłopak. Lol w moim życiu za dużo spotykam chłopaków.
-George Shelley- podał mi rękę
-Amy Jackson-uścisnęłam ją
Gadałam z nim przez dwadzieścia minut. Do póki nie zjawił się Max. Wymieniliśmy się numerami
i podążyłam za mężczyzną zwanym moim sponsorem.
-Witamy, z małym opóźnieniem u nas w studiu Amy Jackson
-Hej- powiedziałam trzęsącym się głosem
Po pół godzinie byłam wolna, padały standardowe pytania. Jak zaczęła się moja przygoda deską, coś o moim życiu i opis zawodów z mojej perspektywy.
Po wyjściu pożegnałam się z Max'em, już miałam wychodzić kiedy ten George mnie zatrzymał.
-Uciekasz???
-W pewnym sensie tak i w pewnym nie
-To znaczy
-Nie uciekam ale czekają na mnie
-A można wiedzieć gdzie czekają
-Na plaży - powiedziałam a ten mi rzucił spojrzenie "are you kidding me"
Podałam mu adres hotelu i mniej więcej opisałam gdzie będziemy.
Domyślałam się, że będą na tej górce, tam gdzie zawsze.
Wyszłam z budynku i obrałam kierunek plaża. Po piętnastu minutach energicznego marszu
byłam na miejscu. Przywitałam się Niall'em i położyliśmy się na koc wtuleni w siebie.
Wyglądał tak seksi w tych kąpielówkach, że nie mogłam wzroku oderwać.
Zdjęłam koszulkę i spodenki pozwalając na to by świat nacieszył się widokiem moich kościstych bioder. Odsłaniając zarazem mój tatuaż.
Wszyscy byli w wodzie, a nam nie chciało się iść. Leżeliśmy tak i czułam, że odlatuję.
Już bym usnęła gdyby nie Zayn, który staną nade mną cały mokry
-Nie, oglądam powieki - rzuciłam sarkastycznie
Ten dał se spokój i powędrował na ręcznik po czym legną na nim plackiem.
Harry i Megan szli śmiejąc się i spoglądając na siebie kątem oka.
Zwalniając im miejsca poszliśmy z Horan'em po sheaki. Szliśmy brzegiem trzymając się za ręce.
Co jakiś czas podbiegały do nas fanki prosząc o zdjęcie z Niall'em.
Po chwili utworzyło się wokół niego całkiem spore kółeczko.
Powiedziałam, że poczekam przy barze. Szłam powoli mocząc nogi w wodzie.
-Tu cię mam - wrzasną ktoś za moimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam George'a.
-Hej
-Cześć, co tam takie zamieszanie
-Na Niall'a się rzucili
-Horan'a????
-No tak a co- temu na te słowa gały zwiększyły się do rozmiaru ciężarówki.
-Nie nic - posmutniał????
Zaraz przybiegł blondyn, chwycił mnie w pasie i posłał pytające spojrzenie.
-Ach, George to Niall. Niall George.
Chłopaki podali sobie ręce. Jakiś typek zaczął wołać i ten zwiał.
-Mam być zazdrosny - poruszał zabawnie brwiami chłopak
-Nie ma takiej potrzeby
Poszliśmy do baru zamówiliśmy napoje i powoli wróciliśmy do reszty.
Kąpaliśmy się opalaliśmy śmialiśmy. O 19 zebraliśmy swe kochne
dupki do hotelu. Wymeldowaliśmy się i pojechaliśmy na lotnisko.
***************************
Georg Shelley- wokalista Union J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz