-Amy, śpisz-zbudził mnie delikatny szept mojego chłopaka
-Nie oglądam powieki - rzekłam z sarkazmem
-Dobrze, że nie śpisz, chodź
-Gdzie???- usiadłam na łózku
-Na plaże
-Która godzin-przetarłam zaspane oczy
-Przed 5. Chodź
-Że która??? Nie ważne to środek nocy- powiedziałam i położyłam się z powrotem
-Idziemy, bierz bluzę i chodź- rozkazał. Nie chciało mi się z nim kłócić więc wstałam, chwyciłam bluzę i wyszłam. Nie musiałam się przebierać.
Moja piżamka składała się z różowych spodenek z nike i szarej bokserki.
Zdążyłam zabrać jeszcze mój święty aparat. Ubrałam trampki i wyszliśmy.
Chłopak chwycił koc i paczkę popcornu i zamknęliśmy cicho drzwi.
Wyszliśmy z hotelu trzymając się za ręce. Szczerze było ciemno jak w dupie.
Doszliśmy do plaży szybko, bo to nie było daleko. Świecąc po drodze telefonem chłopaka.
Usiedliśmy na kocu.
-To po co tu przyszliśmy????-zapytałam
-Patrz-pokazał palcem niebo. Akurat słońce zaczęło wzchodzić.
Niebo nabrało rumieńców momentalnie rozjaśniając świat. Położyliśmy się na plecach,
podziwiając widok. Włączyłam aparat i cykałam foty.
-Z kim jesteś najbardziej zżyta-zapytał nagle blondyn
-W sensie rodzina...
-Z chłopaków-przerwał mi- pomijając mnie - uśmiechnął się słodko
-Z Justin'em-odpowiedziałam bez zawahania
-Jak się poznaliście-dopytywał
-W skeat parku. Jak z wszystkimi hehe. Ale Justin'a polubiłam najbardziej i z wzajemnością.
Moi rodzice tak jak teraz wyjeżdżali, jego też. Tyle, że ja zostawałam z babcia a on z niańką.
Często do mnie przychodził często nocował. Albo ja do niego. Zachowywaliśmy się jak 7-latki
po mimo, że mieliśmy po 14. Nie raz daliśmy popalić mojej babci czy jego niani.
Szczególnie w czasie burzy.
-Boisz się-zapytał
-Potwornie
-Będę twoim bodygard'em - wypiął dumnie pierś
-Na to liczę-odparłam ze śmiechem
Po gadaliśmy jeszcze z godzinę, zaczęliśmy się rzucać popcornem. Co chwilę się całując.
To było takie sweet.
-Niall, wracajmy-stwierdziłam
-Coś się stało-spytał zmartwiony
-Tak, głodna jestem
-A uwierzysz, że ja też
-No co ty-rzekłam sarkastycznie
Zostawiliśmy koc na plaży. Ruszyliśmy hotelu. Z deka się zdziwili jak nas zobaczyli.
No w sumie 6.30 a tu taka gwiazda na nogach. Zamówiliśmy stertę gofrów.
I tak po mimo ich ilości po 10 minutach nic nie zostało.
Po zakończonym śniadaniu nie chciało nam się wracać do pokoju. I tak pewnie wszyscy śpią. Postanowiliśmy pójść z powrotem na plaże. Było koło 8, więc i prasa zaczęła się złazić.
Porobili zdjęcia "z ukrycia" i już chyba sobie poszli, przynajmniej tak mi się wydaje.
-Nie miałem jeszcze takiej dziewczyny-wyrzekł niebieskooki
-Takiej, jakiej???
-Wyjątkowej- zrobiłam minę "are you kidding me"- Zazwyczaj to chłopak uczy dziewczynę choćby stawać na desce. Zniszczyłaś poukładany świat!!!- oburzył się
-Jak chcesz to mogę cię nauczyć stać na desce-zaśmiałam się
-Umiem stać, dziękuję za troskę.
Spacerowaliśmy po plaży tak bez celu. Do blondyna podchodziły co chwila jakieś fanki
proszące o autograf i wspólne zdjęcie.
Około 12.30 do chłopaka zadzwonił Louis z troską czy żyjemy.
Ostatecznie zgodziliśmy się wrócić :P
Max miał przyjechać za tydzień (piątek). Dni mijały nie ubłagalnie szybko.
Mam stos nowych zdjęć, jestem ciekawa jaką ten aparat musi mieć pamięć.
Postanowiłam je wydrukować jak wrócimy, albo przynajmniej zgrać na lapka.
PIĄTEK 12.15
Nastawiłam se ten cholerny budzik na 12 bo miałam być gotowa na 13
i czekać przed hotelem na Max'a.
Ubrałam firmowa żółtą koszulkę tego samego koloru converssy i spodenki dżinsowe.
Pożegnałam się z blondynem co najmniej jakbym na wojnę szła.
Max czekał już na dole. Pojechaliśmy do jakiejś restauracji.
Gdzie woda kosztuje tyle co złote traki.
Omówiliśmy szczegóły związane z zawodami.
Miały się one odbyć jutro o 14.20 w największym skeat parku w L.A.
Po godzinie byłam z powrotem w pokoju.
Przy wejściu zaczepiła mnie recepcjonistka i podała klucz.
Bo reszta gdzieś wyszła. Zostawili mi kartę z której treści wynikało, że poszli na plaże.
I mam do nich jak najszybciej dołączyć.
Wzięłam szybki prysznic założyłam strój. Na to luźną niebieską koszulkę i spodenki.
Byli tam gdzie zawsze. Na górce porośniętą trawą, a dookoła parę drzew.
Kolejny wspaniały dzień za nami. Jutro zawody a w niedzielę wracamy.
No cóż, wszystko co dobre kiedyś się kończy.
******************************************************
Jest już ponad 1030 wejść Dziękuje ♥
Jak już tu tak wchodzicie to zostawcie po sobie jakiś ślad.
Proszę *-*
Oki, lece się narkotyzować naszymi chłopaczkami
Twoje opowiadanie jest świetnie. oryginalne i zabawne :D Mam nadzieję,że szybko pojawi się nowy rodział, bo jestem ciekawa jak pójdą jej zawody =) xx
OdpowiedzUsuń